Podobała mi się rola Binoche. Film się fajnie oglądało, momentami zawiewało nudą, ale w sumie lubię oglądać filmy, w których czas płynie wolno, można się zanurzyć w życie bohaterów i nie myśleć o niczym innym. Zgrać się z rytmem filmu. Może to głupie, ale podobało się mieszkanie Suzanne, myślę, że w dużej mierze tworzyło klimat, miało w sobie to coś. Jednak w samym filmie nie potrafię dojrzeć drugiego dna i ukrytych symboli, no, oprócz tytułowego balonika, choć też nie jestem pewna czy dobrze interpretuje jego obecność. Chciałabym zobaczyć "Czerwony balonik" Lamorisse'a może by mi nieco rozjasnił w głowie ;)