Oglądając ten film miałm wrażenia, że oglądam jakąś hybrydę Adwokata Diabła i Jerrego Maguajera... Al Pacino zagrał prawie taką samą rolę jak w Adwokacie... wychowując sobie adepta, a do Jerrego M. był ogólnie podobny. A poza tym - by nie spojlerować - to przewidywalny i schematyczny niezwykle - Przemiana głównego bohatera i potem jego nawrócenie aż pachnie tendencją, a poza tym słabo zagrane. Dialogii zeczywiście słabe i parę wątków zupełnie nie potrzebnych jak choćby - ta choroba Ala Pacino i jego napady duszności? - jakieś to sztuczne dla mnie było. I ta jego nieuzasadniona zazdrośc o żonę - którą notabene próbuje wcisnąć w łapy Macogneja. Mam wrażenie, że scenariusz napisano w godzinę i aż szkoda gł. aktorów do tak słabego filmu. No ale jak widać, nie wszystko złoto co się świeci.