Jeśli ktoś czytał książkę i mu się podobała, to dam radę... Darujcie sobie ten film. Nakręcony na szybko, bez przemyślenia i bez dokładnego poznania książki. To jest opowieść na miniserial, nie na 2h filmu. Jak ważne w książce były retrospekcje wie każdy kto ją czytał. Tutaj pokazane jako skrawki bez żadnego składu. I jeszcze Rueda w roli Alby, to już miarkę przebrało.
Asiu_nl jak nazywa się powieść na kanwie której powstał ten film? Twój komentarz skusił mnie do tej lektury. Bardzo lubię czytać, i właśnie chciałam na lato jakieś czytadła z dreszczykiem, może polecisz coś w tym guście? Będę ogromnie wdzięczna.
Witaj :) Film powstał na podstawie książki "Cisza białego miasta" autorstwa Evy Garcíi Sáenz de Urturi. Do tej pory wyszło trzy części. A jeśli miałabym polecić coś przy czym przechodziły mnie dreszcze, to na pewno "Ulubione rzeczy" Sharon Bolton, "Bielszy odcień śmierci" Barnarda Miniera, całą serię Simona Becketta poczynając od "Chemii śmierci" i "Coraz większy mrok" Collen Hoover". Jakby co miłej lektury :)
Jeśli ktoś czytał, to z całą pewnością więcej zrozumie. Ja nie czytałam książki i oglądając miałam wrażenie, że oglądam film od połowy, jakby mi brakowało jednego filmu wcześniej ( jeśli jest to chętnie zobaczę), bo niektóre wydarzenia czy zachowania bohaterów były niezrozumiałe...
Książka rewelacyjna. Film o niebo słabszy. Chociaż z sentymentu wysoko oceniłam. W książce największy smaczek miały retrospekcje z Dr Urbino. W filmie kompletny brak tematu poza jedną mglistą sceną.
Do końca nie było wiadomo kto zabija. A w filmie bardzo szybko wiadomo.
Świetny był też mistyczny wątek z dziadkiem. Zupełnie w filmie pominięty. Poza jabłkami. Ale bez pozostałych kwestii jabłka wydają się tylko dziwactwem.
W książce rewelacyjny kontekst historyczny i archeologiczny, festiwal bluz, wątek romansu. W filmie okrojone i spłycone, kompletnie nie ciekawe. Również ujawnienie od początku kto jest mężem Alby zupełnie nietrafione.
Naprawdę szkoda, bo świetna historia.