PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=8744}

Pogarda

Le mépris
7,2 5 111
ocen
7,2 10 1 5111
8,2 11
ocen krytyków
Pogarda
powrót do forum filmu Pogarda


"Pogarda" to kino złożone i wymagające, daleko wykraczające poza mniej skomplikowaną formę takiego "Do utraty tchu", ale przy tym ponownie dotykające spraw elementarnych. Główny wątek fabuły oscyluje wokół nieporozumienia między pewnym małżeństwem, które to nieporozumienie ostatecznie ich związek drastycznie zakończy. Historia Camille i Paula to jednak nie wszystko co Godard nam proponuje - jest jeszcze drugi, nie mniej istotny dla reżysera wątek filmu w filmie i trzeci - niekoniecznie potrzebna paralela do "Odysei" Homera. To właśnie adaptację tego greckiego eposu realizują w filmie Fritz Lang (grający samego siebie) i amerykański, impulsywny producent Jeremy Prokosch (doskonały Jack Palance). Godard wykorzystuje tę sytuację do przedstawienia swojego manifestu, który był zresztą istotnym elementem całej Nowej Fali - walki o niezależność kina. Wydaje się jednak, że wybrał do tego celu metafory zbyt ostentacyjne i subiektywne. Z jednej strony amerykański producent, który niejako jest odbiciem Hollywood i tamtejszego pojmowania sztuki, stanowiący jednocześnie jego bezlitosną parodię (bezcenne są chwile gdy Prokosch przedstawia głębokie myśli, które zapisał sobie w notesiku). Z drugiej strony guru Godarda - Fritz Lang, reprezentant kina autorskiego, który faktycznie stłamszony został przez amerykański przemysł filmowy; tutaj pełniący rolę jednoznacznego symbolu. I choć obraz zależności pomiędzy rozrywką a sztuką; konsumpcjonizmem a kreatywnością zostaje zarysowany w szeregu ciekawych scen, to jednak przysłania to co wydaje się w "Pogardzie" najważniejsze - realistyczny portret nagłego rozpadu małżeństwa. To właśnie w tych momentach Godard imponuje najbardziej, zwłaszcza, że postacie przez niego nakreślone są bardzo prawdziwe, a ich konflikt, jak wiele takich konfliktów - opiera się na nieporozumieniach i zwykłych ludzkich błędach, typowych dla każdej płci. Reżyser nie staje tutaj po żadnej ze stron. Gest Paula jest katalizatorem kryzysu, gdy ten, zaślepiony materialnymi potrzebami sprzedaje swoje ideały, ale też żonę, pozwalając, by Prokosch podwiózł ją do swojej rezydencji, miast jechać z nią taksówką. Camille (Bardot w najlepszej swojej kreacji) z kolei reaguje jak na kobietę przystało - impulsywnie, emocjonalnie i odrobinę irracjonalnie, odczytując gest Paula jako przyzwolenie na romans i oznakę tego, że już jej nie kocha. W ten sposób jedno nieporozumienie popycha za sobą kolejne i kolejne, a uczucie jakim Camille darzyła Paula szybko topnieje, by ostatecznie zaniknąć. I to właśnie ten aspekt "Pogardy", w swoim powalającym realizmie (kapitalne sceny w mieszkaniu!) wydaje się tu najbardziej istotny, podczas gdy wątek filmowy mógłby posłużyć za materiał na zupełnie inną produkcję. I choć wielu postrzega "Pogardę" jako arcydzieło - głęboko metaforyczną zależność między światem prawdziwym a fikcyjnym (nie bez powodu film rozpoczyna się widokiem obserwującej nas kamery), to jednak dla mnie historia Paula i Camille zasługuje na niepodzielną uwagę.

Ps. Czy tylko mnie "Pogarda" kojarzy się z "Mulholland Drive"? Zdaje się, że oba filmy kończy nawet podobny motyw...

ocenił(a) film na 5
eon_blue

Film ,,namaszczony" nazwiskami twórców i przynależnością do nurtu Nowej Fali.Ale ja nie zachwyciłem owym zabiegiem namaszczenia.
Według mojej oceny to kino z epitetem ,,przegadany".Zapamiętałem tylko,iż Michel Piccoli niemal nie zdejmuje kapelusza i że nic nie wynika z tego.Może ten mój chłód wobec filmu wynika z faktu, iż oglądałem jakąś okrojoną wersję (ok.83 min), tymczasem ta wersja podstawowa to 103 minuty, a może zwyczajnie zabrakło mi rozmachu intelektualnego.Tak czy inaczej 5/10,piąta gwiazdka za odrobinę pupy Bardotki bo to w końcu legenda kina.Ukłony,esforty

esforty

A no właśnie, nie zdejmuje kapelusza. I pali cygaro nawet w wannie, gdzie "normalni ludzie" nie palą cygara z kapeluszem na głowie, gdy właśnie się myją. Ten facet w kapeluszu i z cygarem to mężczyzna mający kłopoty ze swoim poczuciem męskości, które w tym właśnie moemencie jego życia zostało dodatkowo nadszarpnięte: zarobił kupe forsy, za co kupił żonie mieszkanie. A więc zrobił coś, ale może nie do końca dla samego siebie i teraz jest rozdarty między sobą-czułym-i-dbającym a sobą-samcem-egoistą (podoba mu sie tamta brunetka, która usłużnie pochyla się przed innym facetem do roli stolika w raczej jednoznacznej pozie, i którą można poklepać po tyłku, bo ona do tego służy!). W dodatku pisze scenariusz kinowy, a kinem pogardza, kocha teatr. Wobec tego potrzebuje jakiegos poczucia równowagi, to poczucie mogłaby mu zapewnić odpowiednia kobieta: żona kobiecą (głupia maszynistka), nie przeklinającą (uzywanie wulgaryzmów jest według językoznawców wyrazem buntu przeciw konkretnej rzeczywistości, w której musimy żyć), nie "wulgarną" czyli proponującą seks (sceny z czerwnonym ręcznikiem w mieszkaniu). Ten facet ma kłopot i to widać nie tylko, kiedy ucieka się do przemocy fizycznej wobec swojej zbuntowanej żony.

ocenił(a) film na 5
ziew

Zatem kapelusz i cygaro to atrybuty męskości? To ,,Nowa fala" i pewnie taka interpretacja może być uprawniona. Scena rozmowy małżonków jest długa, notabene film jest złożony niemal z samych scen dłuższych, o ile pamiętam. On w kapeluszu, ona w ciemnej peruce, po co z kolei jej ta peruka, dialogują, nie zawsze chyba mówią prawdę. Nic nie pojąłem z tego. Czy oni są samotni, czy są zblazowani, rozczarowani sobą ? Tytuł ,,Pogarda" też może być jakimś tropem, choć ten bardziej identyfikowałem z warstwą konfliktu pomiędzy sztuką a zarabianiem na tej sztuce...
Good night and good luck, esforty.

ocenił(a) film na 9
esforty

Film do łatwych nie należy. Np. sceny w nowym mieszkaniu są symboliczne: sposób pokazywania małżeńskiej pary – często przedzielonej ścianą lub lampą (dodatkowo na twarzy B.B. załączana żarówka), seks pokazany na scenach z książki, rola posągu w rogu pokoju, obrazów itd. itp. przez cały film. Ponadto sposób filmowania willi na Capri i samej okolicy – bajka!
Pogarda, jak interpretuję, odnosi się do „gwiazdeczek” i współczesnych producentów filmowych (nikt nawet nie splunął na wieść że zginęli). Jak to mówią: Wielkie Kino.

eon_blue

Nie zgadzam się w sprawie Do utraty tchu. Jestem fanką obu filmów. Oba uważam za bardzo bogate znaczeniowo, oba można oglądać do utraty tchu i się nimi nie znudzić. I wciąż są aktualne, "nie przeterminowały się", mówią w nowoczesny i uniwersalny sposób o ludzkich uczuciach i zawikłaniach międzyludzkich, które wałkujemy od początku istnienia gatunku ludzkiego. I, co najlepsze, zestarzały się tak, jak dobre wino. Miałam wczoraj tę nieprzyjemność porównać polski film Morgensterna z tego samego roku, którego fabuła (w warstwie tekstualnej wyczytana przeze mnie z ust aktorów ze względu na fatalne jego udźwiękowienie) znudziła mnie maksymalnie i wydała mi się zbyt swojska, zbyt narodowopoetyczna (nie poetycka!).

ocenił(a) film na 9
eon_blue

Też miałem skojarzenia z Mulholland Drive (głównie przez perukę noszoną przez Bardotkę) i co znalazłem: http://www.mulholland-drive.net/studies/contempt.htm

ocenił(a) film na 6
eon_blue

Dopiero Pierrot Le Fou był tym, o czym piszesz. Pogarda jest zaledwie wczesnym szkicem, chociaż czasowo niezbyt odległym.

ocenił(a) film na 1
eon_blue

Polecam "PRAWDĘ" Henri-Georgesa Clouzota z BB:
https://www.filmweb.pl/film/Prawda-1960-8850

ocenił(a) film na 5
eon_blue

"jak na kobiete przystało" - żenada

zuziaby

No, pełna zgoda. Na moje usprawiedliwienie: to gówniarski wpis sprzed 13 (!) lat.

ocenił(a) film na 5
eon_blue

No dobrze, wybaczone

ocenił(a) film na 1
eon_blue

W pewnym momencie Michel Picolli mówi do BB:
"-Dlaczego nic nie mówisz?
-Bo nie mam nic do powiedzenia." - ona odpowiada.

(Pod)świadomie mówi w imieniu Godarda?

Kocham BB, ale jej udziału w tej wierutnej, nadętej, sztucznej do potęgi n bzdurze, nie mogę jej darować. Ten film to kłamstwo, kłamstwo 24 klatki na sekundę.
Lepiej obejrzeć "PRAWDĘ" Henri-Georgesa Clouzota z BB:
https://www.filmweb.pl/film/Prawda-1960-8850

Watek miłosny torpedują dialogi są pisane w pogardzie do widza. Pretensjonalnie głupie, naiwne, patetyczne, nieznośnie deklaratywne, zarazem szokująco dziecinne,. Bohaterowie (pełnoletni!) mówią do siebie jak niedojrzałe nastolatki, nieustannie międlą temat:
kocham-nie kocham,
czuję-nie czuję,
myślę-nie myślę
i to w sposób tak irytująco nachalny, że jest to po prostu nie do zniesienia. Żadnej subtelności, niuansu, wszystko kawa na ławę, łopatą w pysk i do głowy. Ohyda.

Watek okołofilmowy rujnuje postać producenta filmowego.
Zgoda to antypatyczny gość, kabotyn, kretyn, czytający złote myśli z kieszonkowego podręcznika, ale...
gdy widzi już zmontowany materiał Fritza Langa jego pretensje są uzasadnione. Na ekranie nie ma filmu, są tylko zdjęcia posągów greckich. To nie jest film. Mało tego, wręcza Langowi scenariusz do ręki pytając: gdzie to jest, bo nie na ekranie?!
Wniosek: czytał scenariusz. Nie jest zatem taki głupi. Został przez Langa oszukany.
Tak jak widzowie przez Godarda.

"Kino to prawda 24 razy na sekundę" - Jean-Luc Godard
"Kamera kłamie cały czas - kłamie 24 razy na sekundę" - Brian De Palma

Amerykanin przynajmniej nie był hipokrytą.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones