Całkiem niezły, klimatyczny, B-klasowy horror od Berta Gordona. Specyficzną atmosferę tworzą: klasyczna (i trochę męcząca) muzyka i te przerośnięte zwierzęta, których animacja dziś już bardzo się postarzała. Owady wyglądają wręcz komicznie (walka Bensingtona z wielkimi komarami to niezła kupa śmiechu). Jednak wielkie szczury momentami prezentują się przekonująco (jak na rok wydania filmu) i dość wstrętnie - szczególnie w końcówce filmu. To dobrze bo to właśnie te stworzenia pojawiają się w filmie najczęściej. Fabuła jest prosta, ale bardzo interesująca. Próbowano wpleść kilka wątków pobocznych do filmu - raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem. Zakończenie jest dość emocjonujące i nie brak w nim dramaturgii, zaś ostatnia scena zwiastuje sequel. Do gry aktorskiej raczej nie można się przyczepić. Każda z czołowych postaci jest bardzo wyrazista. Niestety od pewnego momentu film staje się monotonny i schematyczny. Na szczęście zakończenie to w pewnym stopniu rekompensuje... o ile się do niego dotrwa. Moja ocena: 6/10.