„Pokolenie” to pod względem rzemieślniczym film prosty, ale dobry. Andrzej Wajda wiedział, jak zrobić emocjonujący film akcji: mamy sympatycznych oficerów, z którymi można się nawet identyfikować, gdyż nie są to bojownicy z marmuru, tylko zwykłe, niezbyt okrzesane, ale dziarskie i odważne chłopaki, które aż rwą się do czynu. Czuć tutaj także zagrożenie, z którym muszą się mierzyć bohaterowie w każdej chwili: już na początku widzimy, jak towarzysz Stacha ginie podczas próby kradzieży węgla z niemieckiego pociągu. Najlepszą częścią filmu jest niewątpliwie scena walki Jasia Krone z gestapowcami, którzy gonią chłopaka po pomieszczeniu z krętymi schodami. Ciekawie poprowadzono także wątek miłosny, który nie jest bynajmniej sztampowy.
Trzeba też przyznać, że po latach nie przeszkadza też propagandowy wymiar dzieła, które w czasach swego powstawania miało służyć przerabianiu historii zgodnie z wytycznymi ówczesnej władzy. Choć nie podoba mi się fakt, że negatywnie przedstawiono tu Armię Krajową, a posągowo – Armię Ludową, to jednak dzisiaj możemy po prostu przymknąć oko na socrealistyczną wymowę dzieła i obejrzeć go jako pasjonujące kino w starym stylu.
Powyższy tekst jest fragmentem recenzji z mojego bloga filmowego:
http://teslicus.blog.pl/2016/12/28/wajdoskop5-pokolenie-1954/