a nas ich powstają kinowe arcydzieła. W tym miejscu pewnie się narażę wszystkim wielkim znaffcom i krytykom, bo jak wiadomo, że "Słowacki wielkim poetą był" tak samo wiadomo, że "film nie umywa się do książki".
Otóż zastanawiam się czy ktoś z tak zachwalających książkę czytał ją w ogóle czy może tego typu opinie mają jedynie podnieść poważanie pośród innych filmwebowiczów "aa to jest ten, który książki czyta" :)

Otóż ja czytałem i powiem tak. Clancy nie potrafi wypośrodkować. Gdy pisze o polityce to 70-80% objętości książki stanowią nudne rozmowy w Białym Domu (to jest właśnie Czerwony Październik w formie książkowej-nuda i flaki z olejem. Ta książka ma się nijak do arcydzieła fabularnego, aktorskiego i muzycznego jakim jest ten film).
To samo było w "Sumie wszystkich strachów" film - akcja, akcja, akcja, napięcie i strach, tym większy dla tych, którzy książki nie czytali, bo każda kolejna scena była zaprzeczeniem zdrowemu rozsądkowi, prędkość z jaką szaleństwo się nakręcało była ogromna a widz czekający na kolejne happy endy wpadał w coraz większe przerażenie, dosłownie "Suma wszystkich strachów" A książka? Książka w 80% stanowi nudny opis budowy bomby termojądrowej i pracy CIA. Tyle akcji co w niej jest mieści się na ostatnich 50 stronach.
To samo w Czasie Patriotów to samo w Stanie Zagrożenia. Filmy cud miód malina, książki - przegadane i nudne jak flaki z olejem.
Dlatego ja proszę Was, wiemy że Słowacki wielkim poetą był, ale nie próbujcie zabłysnąć twierdząc, że książka która na 90% stron zawiera akcję w postaci obrad pomiędzy Gabinetem Owalnym i bazą w Langley jest w jakimkolwiek stopniu lepsza czy choćby się zrównuje poziomem do tego filmu. ;)