Jeśli nie jesteś burakiem z IQ gwoździa i masz odrobinę empatii, to film może się spodobać ;-) Patrząc na negatywne opinie większości, to ogólny zarys społeczny daje do myślenia.
Mam podobne odczucia. Film jest dobry - oceniłem go tylko na 6/10, bo wpędził mnie w dziwne klaustrofobiczne uczucie i raczej drugi raz go nie obejrzę. Przeraziła mnie ta ekologiczna wizja, w której człowiek dla dobra planety zamyka się w "ideologicznej klatce". Pierwsza połowa filmu jest dość "przygodowa", a druga to już dramat psychologiczny, ukazujący pułapkę, w jaka wpadł główny bohater, oraz obłęd, w jakim tkwi Dr Jorgen Asbjørnsen, twórca pomniejszonego świata.
W miarę oglądania coraz mniej widząc było korzyści z tytułowego "pomniejszenia", a coraz wyraźniej widoczne było, w co wpakował się główny bohater i do jakiego absurdu może doprowadzić żarliwa i bezkrytyczna wiara w jakaś ideę. I ta scena końcowa, kiedy główny bohater spogląda w stronę starca, jakby zazdrościł mu, że ten ma już to wszystko prawie za sobą. Na koniec pojawia się pytanie: - jaki sens ma walka o środowisko, jeśli w jej wyniku zabraknie w nim dla nas miejsca?
Jaki sens ma jakakolwiek ideologia, jeśli nas ubezwłasnowalnia?