Maciejewski w jednym z artykułów pisał "(...) Odtąd tworzył już wyłącznie filmy o dzieciach, sam pozostając dużym dzieckiem. Nadwrażliwym, niedopasowanym, neurotycznym i coraz bardziej sfrustrowanym, co nieetycznie wykorzystał Grzegorz Królikiewicz, realizując w 1993 roku, przy na wpół świadomym udziale 74-letniego wówczas twórcy, dokument "Portret artysty z czasów starości". (...)".
Lt
Można już zweryfikować, bo reżyser udostępnił film na swoim kanale na YouTube.
Dla mnie jednak grube przegięcie. Nie wiem, czemu niby ma służyć ukazywanie Nasfetera, gdy zdejmuje skarpety i pokazuje swoje okaleczone stopy. Albo upublicznianie prywatnych rozmów telefonicznych. Jest w filmie taka scena, która idealnie podsumowuje podejście Królikiewicza - Nasfeter tłumaczy się przed nim z tego, czemu nie był w stanie przyjąć do domu żebraczki. Tłumaczy się i tłumaczy, a Królikiewicz nic na to nie odpowiada tylko zachłannie słucha, sprawiając, że sytuacja staje się niezręczna do granic. Hiena z niego.
Może ten film jest krytyką środowiska obojętnego na byłych twórców, może to po prostu obraz niedołężnej starości. Tak czy inaczej, oglądałam z niesmakiem.
Wielkie dzięki za odpowiedź. Obejrzałem i jestem zniesmaczony. Królikiewicz obnaża schorowanego Nasfetera psychicznie i fizycznie, wręcz celebruje jego zniedołężnienie bez cienia empatii. Tylko w imię czego ? No właśnie tutaj mam wątpliwości co do intencji Królikiewicza, którego bardziej interesuje realizowanie własnych pomysłów (milczenie gdy Nasfeter go o coś pyta, wprowadzanie go w zakłopotanie, zadawanie infantylnych pytań) niż sam bohater.
Nasfetera tylko żal.
Otóż to. Potrzebowałam chyba potwierdzenia, że to, co widziałam naprawdę było nie fair. Obniżam ocenę.
Nasfetera faktycznie żal. Nie tylko z powodu tego dokumentu, ale głównie dlatego, że w historii kina jest prawie zapomniany. A to przecież jeden z naszych najciekawszych autorów. Mam nadzieję, że doczeka się godnego dokumentu albo solidnej monografii.