I to drugie przeważało i negatywnie wpłynęło na moją ocenę. Ta rodzina była zbyt idealna, a przez to nierzeczywista. Jak na nią patrzyłam to nie czułam ukłucia zazdrości, tylko momentami mnie mdliło, że wszyscy są tacy mili i ciągle się wspierają. Nie przekonało mnie to że ich postawa wynika z ogromnej miłości. Nigdy więcej takich filmów.
Chyba żartujesz....jeśli nie wierzysz,to wiedz że takie rodziny też istnieją,właśnie o to chodziło w tym filmie...są też na świecie dobrzy ludzie i ja w to nie wątpię...
Żal, że masz inne doświadczenia. Takie rodziny istnieją. Ludzie są dla siebie dobrzy, kochają się i wspierają.
Piękny film. I wzruszający.
Tak naprawdę z mojego poprzedniego wpisu nie wynika jakie mam doświadczenia, ale mniejsza o to.
Wiem, że istnieją rodziny, które bardzo się kochają, są ze sobą silnie związane i zrobią dla innych wszystko - tego nie negują, ale film mógł je przedstawić w inny sposób, bez takiego słodzenia. Poza tym nawet w najlepszych układach są zgrzyty i trudności, z którymi ludzie sobie nie radzą, a tutaj tego nie było i dlatego rodzina była zbyt idealna.
Ten film, według mnie, miał dać wiarę, miał pokazać ciepło i dlatego bardzo mi się podobał.
Osobiście dosyć mam klimatów Placu Zbawiciela. Potrzebuję pozytywów. Tyle.
Ja też lubię filmy, po obejrzeniu których mam mnóstwo energii i ochotę coś zmienić (np. Jestem na tak z Jimmem Carreyem).
Plac Zbawiciela cenię za oddanie rzeczywistości taką, jaką jest. Nawet z jej najgorszym aspektem, choć przy częstszym oglądaniu takich filmów czuję się zdołowana.
Ale Potęga miłości wywołała u mnie tylko rozdrażnienie, nie nastawiła mnie pozytywnie do świata, a wręcz negatywnie.