2/10 Dawno żaden film mnie tak nie zirytował. To była strata mojego czasu... i Sylwestra ( nie miałam z resztą i tak wpływu na repertuar kina). Próbowałam szukać sensu w tym filmie, celu, po co to nakręcono. Ani głębokie, ani zajmujące, ani chociażby przyjemne.
Przydługawa historyjka ( i używam tego słowa w znaczeniu lekceważącym)
Jeśli mam się doszukiwać pozytywów... niech będą stroje z epoki, stylizowane wnetrza... ale to jednak za mało żeby wypełnić dwie godziny
Film zadaje nam, widzom podstawowe pytanie. Czy wiara, status społeczny i zabowiązania wobec innych powinny stać na przeszkodzie miłości. Film pokazuje również, że żaden z tych wyborów nie jest najlepszy. Każdy z tych składników ludzkiego życia potrafi zniszczyć człowieka. Jak religia, która spowodowała, że matka Sebastiana i Julii umiera znienawidzona przez rodzinę, Julię i Charlesa na samotność. Miłość z kolei skazuje Sebastiana na marną egzystencję. Każdy z bohaterów przeżywa wewnętrzną tragedię. A my, pokazani w filmie jako młody żołnierz na końcu filmu, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: co wybrać? I czy jesteśmy gotowi za to cierpieć.
Cóż....jeśli film był emitowany w Sylwestra, to nie jest to za dobry wybór.
Ale...hmm...najwidoczniej na świecie są różni ludzie. I nie każdy potrafi zobaczyć tak wiele, jak Heliogabal, ani w tym filmie, ani pewnie we własnym życiu... z całym szacunkiem do przedmówców.