Na film trafiłem przypadkiem przełączając w wolnej chwili kanały tv. I od razu zdołał przykuć moją uwagę. Temat niby ograny, ale życie z reguły z takich się składa: dla każdego z nas coś zdarza się po raz pierwszy, myślimy, że jesteśmy w tych przeżyciach wyjątkowi, a dopiero potem okazuje się, że to jedynie kalka doświadczeń tysięcy a może i milionów innych ludzi. Bo w gruncie rzeczy wszyscy pragniemy jednego - więzi z najbliższymi. A jeśli doszło do jej zerwania, tęsknimy za momentem wzajemnego wybaczenia, niezależnie od tego, czy byliśmy sprawcą czy ofiarą... W życiu rzadko następuje happy end, ale film to film - ma prawo nieść przesłanie nadziei. I dobrze, że to robi, bo świat wokół jest już wystarczająco pełny poranionych dorosłych dzieci, które nie radzą sobie ze swoim bólem i uciekają w uzależnienie od pracy, sukcesów, silnych wrażeń, alkoholu, narkotyków, itd. I ranią w ten sposób swoje własne dzieci, powodując przenoszenie traumy zerwanych więzi przez pokolenia.
Choć ten film to nie arcydzieło, to jednak oceniam go wysoko, bo prezentuje dobre rzemiosło: dopracowane teksty, ujęcia, montaż, muzykę. Świat mógłby być lepszy, gdyby w wolnych chwilach trafiać na takie telewizyjne perełki zamiast durnych strzelanek, szytych grubymi nićmi afer szpiegowskich czy romantycznych komedyjek z neurotycznymi bohaterami i problemami rodem z przedszkola. Polecam wszystkim, którzy nie boją się odczuwać.