Pierwszy raz oglądałem ten film będąc małym chłopcem i byłem zachwycony, może to przez jakiś sentyment do dzieciństwa, ale nadal uważam ten film za jeden z lepszych które widziałem. Te motocykle wyłaniające się na pustynnej autostradzie, ryk setek silników, piękna fotoreporterka i zagubiony(samotny) policjant. Do tego szalony Indianin i jego historia o młodzieńcu bez cienia. Główny bohater poszukuje swojego miejsca w świecie, ale wie że nie zazna spokoju jeśli nie rozliczy się z własną przeszłością i sumieniem. No i momenty kiedy chłopaki montują maszyny, albo kiedy Dan wyjeżdża z mieszkania na wesele, aż ciarki przechodzą kiedy w tle słyszę doskonale pasującą piosenkę "road to hell", którą śpiewa Chris Rea. polecam szczególnie!