To jest ta strona życia której zwykle nie chce się zauważać, dopóki nie człowiek nie zetknie się z nią osobiście. Dla mnie ten film to pewnego rodzaju katharsis i bardziej utożsamiam się ze Stellą, gwiazdą która w końcu zaświeciła, aby na końcu zgasnąć. Kiedy rano opuszczam swój dom, idąc do pracy, widzę tylko to, od czego uciekały obie dziewczyny, a kiedy zostaje sam w domu widzę to, do czego uciekały. Cieszę się że mogłem zobaczyć ten film, chociaż wewnętrznie bardzo mnie poruszył. Szkoda, że tak potoczyły się ich losy.