Zdecydowanie jest to najlepszy western od wielu lat. Równać się z nim może tylko ,,Zabójstwo Jeesego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda''.
Propozycja, tak samo jak poprzednio wspomniany prze zemnie tytuł, ma ,,fotograficzne zacięcie'', kapitalnie zagrane sceny, kontemplacyjny nastrój, który w westernach jest jak najbardziej na miejscu. Muzycznie nie zaskakuje ponieważ, każdy kto spotkał się wcześniej z muzyką Nicka Cave wie czego może się spodziewać - znakomitych dźwięków ciszy muzycznej, przeplatanej z niepokojącymi przerywnikami. Mocno dziwne wyrażenie. Tak wiem to;). Scenariusz jest mało odkrywczy i paradoksalnie jest to jego duży plus, ponieważ najprostsze historie są w stanie ukazać mocny przekaz i tym się bronią. Nie każdy film musi być przekombinowany i niektórzy sobie z tego nie w pełni zdają sprawę. Krótko mówiąc - piękny w swym okrucieństwie i mocny film. Dla każdego lubiącego western propozycja obowiązkowa. 9/10