PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=665080}

Przed północą

Before Midnight
7,0 31 715
ocen
7,0 10 1 31715
7,8 32
oceny krytyków
Przed północą
powrót do forum filmu Przed północą

Dwa poprzednie filmy z serii należą do moich ulubionych, ale niestety "Przed północą" rozczarowuje na kilku poziomach.

Po pierwsze i najważniejsze, postać Celine. Nie widać już w niej kobiety z poprzednich filmów-interesującej indywidualistki, odróżniającej się swoją poglądowością od społeczeństwa, od pospolitych wartości. Ginie jej naturalność, motywacje jej wydają się zewnętrzne.
Jej postać staje się manifestem feministyczno-lewicowym. Jest aktywistką ekologiczną, wypowiadającą niepotrzebne dla treści filmu dyletanckie uwagi polityczne, do tego w obrzydliwy sposób niczym rasowa komunistka szydzi z wiary (gest robienia loda w kapliczce zniesmaczy każdego kulturalnego wojującego ateistę).
Niesmaczne jest również jej epatowanie seksualnością, liczba żartów i uwag o podtekście erotycznym idzie w dziesiątki. Najwyraźniej Delpy w scenariuszu chciała podkreślić to jak bardzo wyzwoloną feministką się czuje...

Po drugie, dynamika dialogu. Konflikty rodzą się nienaturalnie, nieporozumienia narastają znikąd, zamiast dwójki zdrowych psychicznie bohaterów widzimy zachowania patologiczne albo niezrozumiałe. Wynika to poniekąd ze sztuczności postaci Celine, która nie uczestniczy tu-i-teraz w związku, tylko wypowiada komentarze społeczno-obyczajowe - mówi o roli uciemiężonej kobiety, atakuje partnera za monotonię pożycia seksualnego...
Rzeczywistość społeczna-polityczna poprzedza psychikę Celine, dlatego jej motywacje wydają się zewnętrzne.

Po trzecie, razi poziom intelektualny obu postaci. O ile we wcześniejszych filmach poziom introspekcji bohaterów, ich obserwacje socjologiczne i moralne są dość głębokie i intrygujące, to w trzeciej części następuje prawie kompletna degradacja tej treści intelektualnej; oprócz płycizny zaangażowanych lewicowo wynurzeń, Celine za pewien wzór jakości literackiej stawia nawet Henry'ego Millera, który zasłynął użyciem wulgaryzmów do opisów seksualnych zbliżeń...

Wobec powyższych, nie ma również mowy o romantyzmie czy jakimś uroku "sytuacji psychologicznych". Estetyka filmu w zasadzie się nie wyłania. Spójność wewnętrzna treści zanika przy pierwszych scenach nieporozumień.

Jasnymi punktami "Przed północą" są jedynie pierwsze sceny filmu, tchnąc przyjemnym humorem, przywołują nastrój wyższego porozumienia między dwójką bohaterów.
Kilka kwestii wypowiedzianych przez Jessiego zaskakuje też przenikliwością i głębokością obserwacji psychologicznej - zastanawia tylko jak taka postać wytrzymała tyle lat w związku z Celine...? ;)

ocenił(a) film na 7
AxelHeyst

Ja też jestem mocno rozczarowana postacią Celine. Niestety "czar prysł" , nie ma już dawnej subtelnej, eterycznej Celine. W jej miejsce przychodzi dość toporna istota, każdą chwilą w filmie coraz bardziej się pogrąża. Jej dyskusje i żarty na temat seksu są miejscami żenujące, do tego wieczne pretensje do całego świata są b.irytujące.
Jesse natomiast b. pozytywnie ewaluował w tej części, stał się dojrzały, przenikliwy, spokojny. Wcześniej nawet nie podejrzewałam, że może być tak wrażliwym i "głębokim" facetem.Ogólnie film uważam za dobry, klimat z poprzednich części został zachowany, gdyby postać Celine była bardziej wycieniowana, mniej tak wulgarnych i niesmacznych dyskusji/żartów na temat seksu, film byłby b. dobry i być może nie ustępowałby poziomem poprzednim częściom.

ocenił(a) film na 6
jusweg30

Od strony psychologicznej - co teoretycznie powinno być głównym atutem filmu Przed Północą niestety trochę kuleję. Ja nie widziałem wcześniejszych produkcji z tej serii. Lecz jako facet muszę powiedzieć, że obraz całkiem podpadł mi do gustu.

http://kulnaro.pl/przed-polnoca-recenzja-premiera/

ocenił(a) film na 10
jusweg30

Rozczarowanie postacia Celine moze swiadczyc jedynie o jej niezrozumieniu. Celine czuje sie po prostu niespelniona, bo zostala 'wmanipulowana' w bycie matka i zona, co zajmuje jej caly wolny czas. Ta niezalezna interesujaca indywidualistka, o ktorej pisal zalozyciel watku czuje, ze ma przesrane, a to wszystko przez to, ze jej kochankowi zdarzylo sie raz nie zalozyc gumki. Blizniaczki sa slodkie jak mowi przy kolacji, ale mowi to z kwasna mina, bo ma swiadomosc, ze macierzynstwo nie daje jej takiej satysfakcji, jak branie czynnego udzialu w 'ulepszaniu' swiata. To poczucie straty wzmacnia sie, kiedy Jessi nie chce dostrzec szansy Celine na odbudowanie poczucia wlasnej wartosci, stawiajac ja w sytuacji bez wyjscia. Oczywiscie sam twierdzi, ze chce tylko o tym porozmiawiac, ale Celine wie, ze tu nie ma o czym rozmawiac, bo przeciez syn Jessiego jest wazniejszy, niz jej wydumane ambicje dot. ratowania ludzkosci, Co wiecej, nie daje jej spokoju swiadomosc, ze jej ukochany uzyl jej wizerunku w robieniu wlasnej kariery. Kobieta, ktora pragnie byc aktywnym podmiotem, zostala zdegradowana do roli biernego obiektu. Dostrzega ze grozi jej to takze w domu, gdzie stanie sie tylko 'posluszna zona'.

Postac Celine napedza te trzecia odslone. Jessie jest w odwrocie, jest spelnionym, pogodzonym ze soba facetem, ktory z wrodzona skromnoscia przekonuje ze spieprzyl swoje zycie, ale i tak nikt mu w to nie uwierzy. To w Celine rozgrywa sie dramat i to jej rozterki sa glownym daniem tego filmu, prawda, ze daniem podlanym niestrawnym neurotycznym sosem, ale ten neurotyzm u Celine widac juz w pierwszej czesci, wiec jego eskalacja w zderzeniu z powaznymi zyciowymi problemami jest jak najbardziej naturalna.

ps. Linklater, Delpy i Hawke znow zaskoczyli. Kolejna kontynuacja historii Jessiego i Celine i takze tym razem nie jest to zaden odgrzewany kotlet!

ocenił(a) film na 7
shivar

Celine czuje sie po prostu niespelniona, bo zostala 'wmanipulowana' w bycie matka i zona, co zajmuje jej caly wolny czas.


Kto ją do tego zmusił? Co za brednie piszesz. W części " Przed Zachodem Słońca' Celina płakała, że ma 30lat i nie udało jej się stworzyć prawdziwego związku, że nie jest żoną i matką. Ta wzmianka z pęknięta prezerwatywą była na poziomie podstawówki. Gdyby wypowiedziała ten tekst 15 latka to bym zrozumiała, ale dojrzała kobieta? żenada.. do tego prawie każdy tekst był na temat seksu, niektóre bardzo obleśne- np. w świątyni o robieniu loda....niesmak pozostał. Prawda jest taka, że ta kreacją położyła cały film. Choć zawsze solidaryzuje się z kobietami i bardzo kibicowałam temu związkowi, to w tej części bardzo współczułam Jesse'emu tak koszmarnej baby u boku. Dalej nie będę komentowała twojej wypowiedzi bo jest bardzo niedojrzała i właściwie wszystko komentujesz na opak...Jesse użył jej wizerunku????co za stek bzdur. Nikt poza nimi nie miał pojęcia o kogo w tej książce chodzi. Wiesz co to jest wizerunek???
Jesse nie jest spełnionym i pogodzonym z sobą facetem, przecież to jest główny motyw,oś konfliktu między nimi -jego poczucie niespełnienia w roli ojca i jej niechęć do kompromisu. To dla niej poświęcił swoją relację z synem, którego b. kocha. I niestety ta kobieta nie potrafi tego docenić, zarzucając go wiecznymi pretensjami. Moim zdaniem ona w ogóle nie nadaje się do związku. Jesse to wszytko trzyma, ale ile się da?

ocenił(a) film na 10
jusweg30

>Celine czuje sie po prostu niespelniona, bo zostala 'wmanipulowana' w bycie matka i zona, co zajmuje jej caly wolny czas.

>> Kto ją do tego zmusił? Co za brednie piszesz. W części " Przed Zachodem Słońca' Celina płakała, że ma 30lat i nie udało jej się stworzyć prawdziwego związku, że nie jest żoną i matką

Zauwaz, ze slowo wmanipulowana napisalem w cudzyslowie. Ona dobrze sobie zdaje sprawe, ze sama tego chciala, ale zaczela tez rozumiec, ze pewnych spraw sie nie da pogodzic lub jest to na tyle trudne, ze jakas sfera zycia traci na takim kompromisie. Zaczyna przewazac ta aktywna czesc Celine, ktora pragnie cos osiagnac dla samej siebie, ma dosc poswiecania siebie dla innych. Jasne, ze mozna te jej rozterki potraktowac z gory, nazwac dziecinnymi, niedojrzalymi, etc. ale to tylko odlatego, ze czesto w normalnym zyciu tego typu rozwazania prowadzimy w glebi duszy i zazwyczaj zagluszamy je poczuciem obowiazku, poswieceniem sie wyzszej sprawie, strachem przed ocena otoczenia, itp. Celine, jako postac filmowa ma ten komfort, zeby mowic to co mysli, bez wiekszych konsekwencji. Czasem te jej kwestie sa troche forsowane na sile, traca troche sztucznoscia, na szczescie to tylko fragmenty.

>> Ta wzmianka z pęknięta prezerwatywą była na poziomie podstawówki. Gdyby wypowiedziała ten tekst 15 latka to bym zrozumiała, ale dojrzała kobieta? żenada.. do tego prawie każdy tekst był na temat seksu, niektóre bardzo obleśne- np. w świątyni o robieniu loda....niesmak pozostał.

To oczywiscie powiedziane bylo przez nia w formie zartu, ale symbolicznie oddaje nastroj Celine. Stalo sie cos, czego nie mogla
kontrolowac i z czego nie moze sie juz wycofac. Stad bunt niezaleznego, niespokojnego ducha Celine. Scena w kapliczce? Przeciez to cala Celine, jedni nazwa to bluznierstwem, dla mnie to tylko pragmatyzm z lekka nuta prowokacji. Taka tez byla Celine w poprzednich czesciach, dlatego tak pociagala Jessego...

>>Jesse użył jej wizerunku????co za stek bzdur. Nikt poza nimi nie miał pojęcia o kogo w tej książce chodzi.

Celine chodzi o to, ze Jessemu dane bylo spelniac sie w swojej pasji, do tego odniosl sukces. Jest o to zazdrosna, widac to wlasnie kiedy zabrania mu uzywania jej wizerunku (w znaczeniu wykorzystywania prywatnych rozmow).
Jest tez byc moze podsiadomie zazdrosna o to, ze Jessi potrafi czerpac tworcza radosc z ich zwiazku i dzieli sie nia ze swiatem w
swoich ksiazkach.

>>Jesse nie jest spełnionym i pogodzonym z sobą facetem, przecież to jest główny motyw,oś konfliktu między nimi -jego poczucie niespełnienia w roli ojca i jej niechęć do kompromisu. To dla niej poświęcił swoją relację z synem, którego b. kocha. I niestety ta kobieta nie potrafi tego docenić, zarzucając go wiecznymi pretensjami

Rzeczywiscie ciazy mu to, ze nie mogl uczestniczyc w wychowaniu syna, a teraz juz jest miedzy nimi zbyt duzy dystans, widzi to i probuje niejako cofnac czas, co oczywiscie nie jest mozliwe. To Celine uzmyslawia mu, ze jego syn juz go nie potrzebuje w ten sposob, tak jakby tego chcial. Na dodatek jest jeszcze sprawa matki chlopca, ktora nie ma zamiaru sie z nim rozstawac, czy nawet dzielic sie opieka i nawet jak wyjada do tej Ameryki, to i tak beda zyc obok siebie. Wiec wg. mnie sprawa syna nie jest osia konfliktu. Wazniejszy jest konflikt w samej Celine, bo to ona musi zadecydowac, w ktora strone to wszystko sie rozegra.

ocenił(a) film na 7
shivar

"Zauwaz, ze slowo wmanipulowana napisalem w cudzyslowie. Ona dobrze sobie zdaje sprawe, ze sama tego chciala, ale zaczela tez rozumiec, ze pewnych spraw sie nie da pogodzic lub jest to na tyle trudne, ze jakas sfera zycia traci na takim kompromisie"

Na tym polega kompromis, że zawsze coś się traci. Nie można mieć wszystkiego.Dorosła osoba o tym wie, niedojrzała, niestabilna się buntuje.

"To oczywiscie powiedziane bylo przez nia w formie zartu"
To nie był żart tylko geneza przyjścia na świat bliźniaczek, w żałosny sposób wyartykułowana.


Scena w kapliczce? Przeciez to cala Celine

We wcześniejszych częściach tego rodzaju wulgaryzmu nie zauważyłam. może jakiś przykład takiej wulgarności z poprzednich części podasz? bo moim zdaniem Jesse w zupełnie innej Celine się zakochał.


"Jest o to zazdrosna, widac to wlasnie kiedy zabrania mu uzywania jej wizerunku (w znaczeniu wykorzystywania prywatnych rozmow)".
Wiadomo, że jest zazdrosna, ma problem bo on osiągnął sukces zawodowy, a ona nie. Nie wykorzystał jej wizerunku, bo nikt nie zna jej tożsamości w książce. Poza tym nie wiadomo, w jaki sposób przerobił te prywatne rozmowy. Opisywał raczej romantyczne spotkanie, zupełnie przypadkowe, dwojga osób, o takiej historii prawie każdy marzy. w żaden sposób nie potraktował jej przedmiotowo, wręcz przeciwnie.

"Jest tez byc moze podsiadomie zazdrosna o to, ze Jessi potrafi czerpac tworcza radosc z ich zwiazku i dzieli sie nia ze swiatem w swoich ksiazkach"
Jesse jest zawodowym pisarzem, więc naturalne, że wykorzystuje różne sytuacje ze swojego życia w powieściach. Moim zdaniem opisanie historii miłosnej z pierwszej części jest czymś pięknym i romantycznym, dla niego na tyle ważne to było, że uwiecznił ten obraz w książce.

"Rzeczywiscie ciazy mu to, ze nie mogl uczestniczyc w wychowaniu syna, a teraz juz jest miedzy nimi zbyt duzy dystans, widzi to i probuje niejako cofnac czas, co oczywiscie nie jest mozliwe'
Nie jest to niemożliwe, wręcz przeciwnie, TERAZ Jesse jest mu najbardziej potrzebny i na pewno gdyby do niego wrócił, byl blisko dałoby się wszystko naprawić. Syn teraz go właśnie potrzebuje najbardziej, a za parę lat może byc za późno- stąd konflikt między nimi. Jesse wie, że dla niego to ostatni dzwonek, żeby być z synem, a dla Celine ostatni by coś zmienić w swoim życiu- tu jest oś konflikt.

"Wiec wg. mnie sprawa syna nie jest osia konfliktu. Wazniejszy jest konflikt w samej Celine, bo to ona musi zadecydowac, w ktora strone to wszystko sie rozegra"
Kurcze, to kompletnie nie zrozumiałeś filmu. Osią konfliktu jest sprawa syna- od tego zaczyna się ich kłótnia w pokoju. To jest najważniejszy powód ich kłótni i ewentualnego rozstania: JESSE CHCE BYĆ SYNEM, CHCE MIEĆ WPŁYW TERAZ NA JEGO ŻYCIE, A CELINE CHCE TUTAJ SIĘ REALIZOWAĆ, NIE CHCE WYJEŻDŻAĆ.
SPRAWA SYNA JEST GŁóWNYM POWODEM ICH KŁÓTNI I EW.ROZSTANIA- Jeśli by do niego doszło, a myślę, ze w końcu by doszło.

ocenił(a) film na 10
jusweg30

Odnosnie wulgarnosci i doslownosci w zartach, trzeba pamietac, ze w 'before midnight' oni sa juz jakis czas razem, wiec to naturalne, ze pewne na poczatku niesmiale, zawoalowane rozmowy staja sie bardziej doslowne, przypominam, ze zaczeli sie nawet klocic...co do zrozumienia filmu, moge sie mylic, ale wydaje mi sie ze taka interpretacja jest zbyt powierzchowna. Sprawa z synem jest tylko pretekstem do zrewidowania swoich uczuc, przy czym Jesse wie gdzie jest jego miejsce, natomiast tak jak pisalem to Celine przechodzi kryzys i nie jest to tylko kwestia kompromisu dot. wyjazdu do stanow. Jest fragment, gdzie Celine mowi, ze wyprowadzilaby sie do stanow, gdyby mogli opiekowac sie synem na rownych prawach, a na takich warunkach, jakie moga otrzymac od ex Jessego jest to gra nie warta swieczki i Jesse jej przyznaje racje.

ocenił(a) film na 7
shivar

Nie, Celine po prostu dostała propozycję nowej pracy i dlatego nie chce wyjeżdżać. Sprawa z synem nie jest tylko pretekstem do zrewidowania uczuć między nimi. Dla Jesse'go to bardzo ważna kwestia i Celine nie wyjechałaby do Stanów nawet jeśli jego syn zamieszkałby z nimi. Celine jest dla syna Jessee'go obcą osobą, to niby dlaczego miałby opiekować się synem na takich samych prawach jak rodzona matka? Nawet jeśli tamta matka nie do końca spełnienia się w swojej roli, to niemożliwe. Jesse'mu wystarczyłoby gdyby mieszkał gdzieś obok syna, gdyby mógł widywać go na co dzień, uczestniczyć w jego życiu nie tylko na wakacjach. to film jest o relacji dwóch osób, a nie tylko o tym, że Celine przechodzi kryzys- to ty odbierasz to zbyt powierzchownie. W związku są zawsze DWIE osoby i DWIE osoby są tutaj w punkcie zwrotnym swojego życia.
Kłócili, czy tez przerzucali się argumentami od początku, to nic nowego. Zawsze bardzo się różnili, więc od początku ich relacja opierała się na kontrastach.Teraz ta forma wulgarności, która tłumaczysz długim stażem związku, mnie nie przekonuje. To jest po prostu niesmaczne i nudne. Lubię jak w filmie jest trochę pieprzu i żarciki na ten temat jak najbardziej mogą być, ale nie w takim natężeniu. Wygląda na to, że połączyła ich tylko namiętność i kiedy ona przycichła ( normalne w długim związku), to jakby temat z łóżka przeniósł się na rozmowy o tym... smutne to.
Jakby ta filmowa historia działa się naprawdę, to byłby murowany rozwód. Jesse nie wytrzymałby tego, nawet pomimo uczucia jakim darzy Celine, po prostu nie dałby rady. Poza tym ta tęsknota za synem, chęć kształtowania jego życia, przekazywania, pokazywania świata towarzyszyłaby mu na każdym kroku. Jeśli Celine nie poszłaby na kompromis, to by się rozpadło.

AxelHeyst

Seria filmów "Wschód - Zachód - Północ" nie należy do ścisłej czołówki moich ulubionych pozycji, jednakże wysoko sobie cenię sam pomysł, aktorstwo, dialogi i przede wszystkim realizm psychologiczno-konwersacyjny głównych bohaterów. Pomimo iż rozumiem i szanuję zdanie osób, dla których po tak długim wyczekiwaniu "Przed północą" pozostawiło niedosyt, sprawiło zgrzyt lub zwyczajnie zawiodło, ja postrzegam większość wymienianych mankamentów jako coś naturalnego i zgodnego z duchem całego cyklu.

Najczęściej atakowanym punktem filmu jest postać Celine, a ściślej jej metamorfoza. Według mnie ludzka psychika, osobowość, charakter nie są czymś statycznym. W przeciągu wiele lat człowiek pod tym względem może zmienić się nie do poznania. W przypadku Celine w dwóch poprzednich filmach poznajemy ją jako nadzwyczaj aktywną, pełną życia indywidualistkę i idealistkę z głową wypełnioną marzeniami o zmienianiu świata na lepsze. W "Przed północą" jest ona kobietą blisko czterdziestoletnią i zauważa, że cyfra oznaczająca liczbę dziesiątek w jej wieku nie jest już tak atrakcyjna jak "2" lub "3". Co pozostało z jej marzeń i rojeń? Świat pędzi do przodu, stare problemy narastają, pojawiają się nowe, a ona nadal nie przyczyniła się do wzniesienia Raju na Ziemi (a taki cel mają na ogół ludzie o zbliżonych do jej poglądach). Ma rodzinę - dwie wspaniałe córeczki i przystojnego męża, który odniósł sukces na niwie literackiej, zdrowie, urodę, pieniądze. Jest jednak niespokojnym duchem, który nie potrafi cieszyć się tym co ma. Kombinacja powyższych czynników sprawia, iż jest nieco zgorzkniała, roztargniona i zirytowana. Uważa, że to ostatni gwizdek w jej życiu, by zacząć na serio spełniać swoje marzenia.

Odnośnie dynamiki dialogu - jak już wcześniej wspomniałem - postaci głównych bohaterów zmieniły się. W odróżnieniu od "Przed schodem słońca" oraz "Przed zachodem słońca" ostatnie dziesięć lat spędziły wspólnie w związku quasi-małżeńskim. W dwóch pierwszych filmach są jeszcze młodymi ludźmi, spragnionymi przygody, siebie nawzajem, nowych doznań. Stąd też nie sposób porównywać ich romantycznej sytuacji sprzed dziesięciu lub dwudziestu lat do sytuacji obecnej. Do każdego związku prędzej czy później zakradnie się większa lub mniejsza dawka rutyny, pasożytująca na tym co z początku było czarujące i podniecające. Po raz kolejny nawiązując do przemiany Celine - jej poczucie braku spełnienia w życiu osiąga kumulację i przeciwstawione zostaje wizji życia Jessiego, któremu zależy na zachowaniu status quo między nim a jego partnerką. Mając to wszystko na uwadze nie sposób domagać się tej świeżości, młodzieńczości i pewnej lekkomyślności panującej we Wiedniu czy w Paryżu.

Nie czas i miejsce na dyskusje polityczno-światopoglądowe. Nie ma to zresztą znaczenia dla oceny tego filmu (chyba że ktoś a priori odrzuca "żydomasońskie filmy"). Zmiana merytoryczna w rozmowach Celine z Jessiem jest podyktowana radykalizacją poglądów tej pierwszej. Zgadzam się, że scena symulowania seksu oralnego w kapliczce jest zwyczajnie niesmaczna, jednak ma na celu ukazanie zacietrzewienia Celine. Pod względem treści całość fabuły można podzielić na cztery części - sceny "grupowe" opowiadające o dotychczasowym życiu dwójki głównych bohaterów; problemy Jessiego z kontaktem z synem; poczucie niespełnienia Celine oraz punkt kulminacyjny - konflikt między partnerami i rozważanie rozstania się. W mojej ocenie składa się to na zamkniętą i kompletną całość - najpierw dostajemy pozorne szczęście dwojga ludzi, następnie w coraz to bardziej emocjonalnej dyskusji (narastanie konfliktu i zagęszczanie się atmosfery zostały tutaj oddane rewelacyjnie - od razu przypomniała mi się "Rzeź" vel "Bóg mordu") bohaterowie wyrzucają sobie wzajemnie winy i żale, a na samym końcu zostajemy z pytaniem - czy jest sens kontynuowania tego związku?

Odpowiedź dostaniemy zapewne za kolejne dziesięć lat. Jakąkolwiek drogę (lub drogi) wybiorą Jesse i Celine znowu spotkamy ich nieco innych.

ocenił(a) film na 8
Minutus

bardzo celna i dogłębna opinia.
Chciałam dodać tylko że Celine zawsze, również i w poprzednich odcinkach, wykazywała pewne cechy neurotyczne i miały one ewidentnie charakter postępujący. W pierwszej części jeszcze ich wpływ był niewielki, chociaż już wtedy dało się to zauważyć. W drugiej części już bardzo mocno było to widać - np. scena w samochodzie, zmiany w jej nastrojach. Dziwie się że tak wiele osób piszę że się zmieniła....

użytkownik usunięty
Minutus

Sztuczny i pretensjonalny film.
Po pierwsze wszyscy w tym filmie filozofują, nawet postacie drugoplanowe. Koleś który pała się składaniem rowerów wchodzi w dyskusję z uznanym pisarzem i jest go nawet w stanie przegadać w dyskusji, podobnie jest przy stole kiedy dziadek filozofuje jak najęty a wszyscy go grzecznie słuchają, nawet Jesse jest przytłoczony siłą argumentów. Wniosek? Świat Before składa się z samych filozofów a Jesse w stosunku do poprzedniej części obniżył znacznie swój poziom intelektualny czyli mówiąc wprost zmienił się w zapatrzonego w siebie idiotę:)
Po drugie Before spotyka American Pie. W świecie Before wszystko kręci się wokół penisów i świńskich dowcipów, nie tylko wśród głównych bohaterów ale także na drugim planie. Na dodatek film chce szokować a może raczej być feministycznie cool pokazując wciąż nachalnie cycki Celine.
Po trzecie ta seria ma pokazać dojrzewanie bohaterów a w trzeciej części pokazują ludzi którzy mają problem z kontrolowaniem własnych emocji i presję seksualną tak jakby dotyczyło to ludzi przechodzących młodzieńczy bunt i dopiero wchodzących w dorosłość.
Po czwarte sens tej seri a raczej jej brak po trzeciej części. Wcześniej widz miał nadzieję że ta para się połączy jednak po tej części widz zostaje pozbawiony złudzeń co do wspólnej przyszłości tych ludzi. Więc w takim razie po co powstały dwie poprzednie części skoro potem i tak okazało sie że ci ludzie kompletnie do siebie nie pasują i wprost męczą się przebywajac z sobą razem?
Po piąte skoro się tak męczą to jakim cudem tyle lat zdołali już przetrwać z sobą razem i czy związek ma polegać na tym żeby ludzie męczyli się z sobą, czy w ogóle życie polega na tym żeby wciąż się tak męczyć? Czwarta częsć nie ma już większego sensu bo po co dalej pokazywać ludzi którzy się tylko z sobą kłócą i ch życie osobiste legło w gruzach.
Po kolejne brak wyczucia twórców przy robieniu tej części. Jak już napisał AxelHeyst prawie brak wyższego porozumienia mimo że są w związku już od dłuższego czasu co od razu może oznaczać że związek ten jest już tylko fikcją, ludzie nie są stabilni, wciąż ulegają zmianom jednak tutaj twórcy nie mieli wyczucia a końcówka w hotelu przypominała już tylko operę mydlaną. Problemy zostały wzięte z d..py jak w typowej telenoweli a w jaki sposób można je jedynie rozwiązać? Tnąc tasiemca i nie robić już kolejnej części z serii Before.

Owszem film ma kilka uchybień, ale ja nie widzę w nim pretensjonalności ani tym bardziej sztuczności.
Czy bohateriowie filozofują? Rozmawiają na bardzo ludzkie tematy dotyczące miłości, związków, przemijania. Czy "budowniczy rowerów" nie ma prawa ani możliwości intelektualnych do trafnej argumentacji czy ciętej riposty? To dość steorotypowe myślenie, które zakazuje głębszych rozmów tym, którzy nie mogą się nazwać intelektualistami. Być może Jessy wypada najsłabiej w dyskusji, ponieważ jest najmłodszy? Przecież sporo z tego, co mówi, jest czystą teorią. Dobra riposta nie musi mieć podstaw w solidnym wykształceniu, niekiedy życiowe doświadczenie wrzuca do dyskusji silniejsze argumenty.
Oczekujemy od Celine i Jessy'go, że dojrzeli, porozumili się, stanowią jedno. Nie rozumiem, skąd takie oczekiwania? Zastanawia mnie, ile niektórzy z użytkowników mają lat, by móc tak pochopnie ocenić bohaterów, którzy zmagają się z niełatwą codzienności. Tutaj jest emigracja, tęsknota, syn z poprzedniego związku, pretensje byłej żony, pojawiają się niespełnione ambicje, urażona duma, tłumiony egoizm. To bardzo ludzkie przywary, których ciężko jest się pozbawić, gdy jest się razem. Związek dwojga to ciężka praca i nie zawsze się zwięczona suksecem, niestety. Po co się męczyć? Bo warto być razem (świetny monolog starszej pani przy stole, która wspomina nieżyjącego już męża/partnera) a prawdziwy związek to nie powieść, to nie jeden wieczór spędzony w Wiedniu czy Paryżu, gdzie młodzi ludzie prowadzą grę, flirtują, poznają się.
Jessy i Celine w trzeciej części to para już nieco zmęczona życiem, ale czy dojrzała? Czy coś takiego w ogóle jest możliwe? Czy fakt, że przekroczyło się 40 musi oznaczać, że jesteśmy tak podręcznikowo dojrzali, że nie ma mowy o ranieniu siebie nawzajem? Natomiast jeśli stawiasz pytanie, po co twórcy pisali scenariusz pierwszej i drugiej części, skoro ich bohaterowie męczą się i kłócą, to można odpowiedzieć: z tego samego powodu, dla którego ludzie wiążą się, mają dzieci, żyją ze sobą pół życia a następnie się rozwodzą. Takiego scenariusza nikt nie pisze a na pewno każdy z nas zna przynajmniej jedną parę o podobnej historii.
Dlatego ja uważam, że filmowi daleko do "sztucznego". No i czy on doprawdy jest aż tak wulgarny? Poza tym "Cycki Celine" widziałam na ekranie przez ok. 5 minut i raptem w jednej scenie. Czyżbym coś przegapiła...?

ocenił(a) film na 7
GburrriaFurrria

"No i czy on doprawdy jest aż tak wulgarny?"

Bardzo moim zdaniem i bynajmniej nie ze względu na nagość Celine, która akurat była naturalna. Tylko b.prymitywne rozmowy np. o "robieniu loda" w świątyni-moim zdaniem żenujące, a dewotką nie jestem:), ciągłe żarty i rozmowy toczyły się wokół jednego tematu i gdyby było mniej wulgarnie, a bardziej finezyjnie i w mniejszej dawce, byłoby lepiej. Moim zdaniem we wcześniejszych dwóch częściach więcej było finezji, uroku i smaku, tutaj rozumiem inna faza związku, ale ten wulgaryzm trochę zabił magię tego filmu.

jusweg30

Żart z lodem faktycznie dla mało wybrednych, ale reszta mnie aż tak nie zażenowała. Dowcip był mocno rubaszny, ale nie popsuł mi odbioru całego filmu. Faktycznie tej magii brak, ale myślę, że to celowe.

użytkownik usunięty
GburrriaFurrria

Bez rozpisywania się. Feminizm na pokaz czego efektem wulgarność i wylewajaca się z ekranu głupota a z drugiej robienie na siłę filmu wysoce ambitnego czego efektem filozofowanie każdego z każdym, główni bohaterowie nie tylko nie dojrzeli bardziej a cofnęli się wprost emocjonalnie w rozwoju. Człowiek z wiekiem głupieje? W takim razie nie chcę być stary. Po kolejne Before Midnight niczym specjalnym nie wyróżnia się już na tle innych dramatów, rozbite związki i problemy z dzieciakami, tego typu problemy były już mielone nie raz i nie dwa, czasami zdarzało się że lepiej. Jaki jest więc sens ciągnąć to dalej skoro seria na tym etapie utraciła swoją unikatowość?

Oj, ale właśnie gdzie to filozofowanie? Ja nie poczulam tych przeintelektualizowanych oparów, ale odbiór może być bardzo indywidualny.
Natomiast na starość jedni mądrzeją, inni głupieją, ale między jednym a drugim granica jest niewielka. Ale tak surowo bym bohaterów nie oceniała, zwłaszcza, że wiemy sporo o ich przeszłości i można przecież zrozumieć, czym umotywowane jest ich postępowanie i zachowanie wobec siebie. Nie jestem stara (choć to też względne pojęcie), ale mam do nich więcej emaptii.
A dlaczego ludzie "mielą dramaty i rozbite związki"? Bo temat miłości w każdej ze sztuk, obok śmierci, jest / był od zawsze i chyba już tak pozostanie.

użytkownik usunięty
GburrriaFurrria

Nie rozumiem czemu ma to wszytko służyć, przecież widać było że Jesse jest traktowany z górki a wprost ośmieszany przez Celine, przykład to ta improwizacja przy stole. Na końcu mówi mu wprost że go już nie kocha, dla mnie ten temat jest zamknięty, ta seria sama wykonała samobójstwo w tej części. I ten film miał pokazać że warto trwać? Nie, że nie warto być idiotą i trwać, to pokazał. Po drugiej części byłem pewien że będą razem, ta część jest jak ostrzeżenie dla romantycznych frajerów.

ocenił(a) film na 8
AxelHeyst

Nie zgadzam się, że postać Celine jest niewiarygodna, że się bardzo zmieniła, że jej motywacje są zewnętrzne. Owszem, w niektórych scenach wydaje się mocno niesympatyczna, niesprawiedliwa wobec Jessie'go, który wciąż roztacza swój urok i stara się ratować sytuację (więc to on zyskuje przychylność widzów), ale ja odbieram jej zachowanie jako wyraz głębokiej frustracji, która musiała od dawna narastać, żeby wreszcie wybuchnąć. Naprawdę tak można czuć... mając dzieci i ambicje intelektualne, artystyczne, czy zawodowe (bo tych dwóch sfer nie da się pogodzić), a przy tym męża, który wprawdzie kocha i angażuje się w życie rodzinne, ale jednak jest facetem - kimś kto z natury rzeczy jest dalej od banalnej, nudnej codzienności, kto więcej pracuje, wyjeżdża, realizuje się w swoim zawodzie. Ta postać to nie żaden "manifest feministyczno-lewicowy" tylko życie niejednej kobiety. Celine ma odwagę o tym mówić, co nie jest częste, więc niektórym może wydać się to niewiarygodne lub przesadzone. Żeby ją zrozumieć trzeba być kobietą oraz mieć dzieci i ambicje "pozamacierzyńskie". Rozumiem też argumenty Jessiego, tylko że to nie jest spór, w którym jedna strona ma rację, a druga nie; problem w tym, że obie mają racę, swoje racje.
I nieprawda, że postać Celine się bardzo zmieniła - pewnie jest bardziej zgorzkniała, ale już w poprzednich odsłonach była neurotyczna, chaotyczna i uczuciowa. Co do epatowania seksualnością - Jassie też robi mnóstwo aluzji, ale "jemu wolno", jest przecież facetem, prawda? ;)

ocenił(a) film na 8
megi77

dokładnie to samo myślę - właśnie przed chwilą odpisałam komuś innemu prawie to samo.
też nie rozumiem ludzi którzy mówią że się zmieniła nie do poznania....

siakacs

Myślę, że rozczarowanie wielu osób "metamorfozą" Celine wynika poniekąd z innego charakteru trzeciej części cyklu. O ile we "Wschodzie" i "Zachodzie" mieliśmy do czynienia z bardzo ładną bajką realistyczną, opowiadającą o zauroczeniu i pięknie niektórych momentów życia, którą - nie oszukujmy się - wiele osób chciałoby przeżyć osobiście (swoją drogą zawsze interesowało mnie ile znajomości zostało zawartych w podobny sposób na dworcu we Wiedniu), to w "Północy" ten cukierkowy obraz doznaje silnych turbulencji. Idąc w zamyśle na dalszy ciąg tej bajki, dostajemy w jej miejsce prozę życia.

Inną kwestią jest ocenianie filmu ze względu na sympatię, którą wzbudzają główni bohaterowie. Oczywiście jeżeli główny bohater podbije serca widzów (a dr House udowodnił, że do tego wcale nie trzeba być sympatycznym w ścisłym tego słowa znaczeniu) szansa na wyższą ocenę wzrasta. 40 -letnia Celine była po prostu antypatyczna na tle Celine sprzed 10 lub 20 lat i to również zaburzyło pogodny charakter całej tej opowieści.

ocenił(a) film na 8
Minutus

z obserwacji życia do koła dochodzę do wniosku że często tak jest, że kobiety z biegiem lat z biegiem dni często stają się bardziej sfrustrowane i rozchwiane emocjonalnie. Mężczyźni jakoś lepiej akceptują zmieniającą się rzeczywistość i lepiej się odnajdują w średnim wieku. Generalnie dochodzę do wniosku że starzenie się w wydaniu męskim jest łatwiejsze niż w wydaniu damskim, ale to oczywiście tylko moje zdanie i trochę już odbiegające od dyskusji na temat filmu.... ;-)

ocenił(a) film na 9
siakacs

Bo właśnie tak jest w rzeczywistości. Dla kobiety najlepszy i najszczęśliwszy okres w życiu to 20+, Może wtedy robić wszystko, nie jest do niczego uwiązana, najlepiej wygląda i najlepiej się czuje. Może być darmowo skrajnie uduchowiona. Faceci w tym wieku mają odwrotnie. Może fizycznie są, ok, ale na pewno nie psychicznie. Natomiast w okolicy 40+ wszystko się odwraca - dla kobiety jest to już jazda z górki prosto do przepaści, którą jest śmierć ze starości i frustracja związana z wyglądem oraz coraz większą potrzebą seksu - często dorównującą facetom 20+. U faceta 40+ jest znowu odwrotnie. Jest zwykle w szczycie swojego sukcesu. Jeszcze coś może, a już coś zbudował. Romantyczno-seksualnie jest w stanie zająć się kobietą w dokładnie każdym wieku, tak jak mu się podoba. To czemu się dziwić, że ten wiek faceci przechodzą znacznie lżej i podobają się bardziej nawet samym kobietom? To właśnie takie jest życie i tej wiedzy powinno uczyć się dzieciaków, żeby nie przechodzili sfrustrowani przez życie. Kiedyś tę rolę spełniały babcie oraz dziadkowie. Dzisiaj z konieczności zostały tylko powieści i filmy.

ocenił(a) film na 5
AxelHeyst

Niestety trafna wypowiedź.
Czekałem na ten film ze sporą nadzieją.
Dwa pierwsze filmy cyklu choć nie są idealne i równe, ogląda się z dużą przyjemnością. Mimo iż tematyka wydaje się "łatwa i oklepana" gra aktorska oraz błyskotliwe dialogi sprawiają, że to niemal filmy akcji ;).
To nieczęsto spotykany przypadek miłych, budujących i jednocześnie poważnych refleksji po seansie. Ethan Hawk świetny, Delpy super w "Przed wschodem", potem już nieco gorzej. Tymczasem "Przed północą" to już niemal klęska. I to raczej nie wyłącznie za sprawą inaczej/słabo zarysowanej postaci Celiny. Rację mają przecież Ci z Was którzy piszą, że bohaterowie, a zwłaszcza Ona mieli prawo zmienić się nie tylko fizycznie. To uzasadnia że znika gdzieś ten inny wymiar, jakaś magia. Stają się bardziej podobni do nas. Ale nawet film o nas można było zrobić lepiej - po prostu z sercem. W tym filmie nic nie porywa, Jassie - jego rola jest co najwyżej poprawna, choć i tak lepsza od Celiny. Niestety oboje są schematyczni i przewidywalni i nie walczą o swoje postaci. Ale czy za wszystko można winić aktorów?
Dialogi przecież ktoś pisał dla nich do problemów zarysowanych w scenariuszu. A gdzie był reżyser ? Czy nikt z nich nie miał wizji wykraczającej poza sztampę? Może idei wystarczyło tylko na dwie produkcje? Trochę boję się co będzie za te następne 10 lat i bynajmniej nie z powodu starzejących się bohaterów bo przecież w każdym okresie życia są problemy, o których warto rozmawiać (patrz: "Miłość" !!!).

ocenił(a) film na 9
almapila

Może warto po prostu uzmysłowić sobie, że ludzie zmieniają się właśnie typowo w taki sposób w jaki jest to przedstawione w filmie? Oczekiwanie romantycznych bajek to byłoby dopiero bzdurne fantasy. Dla mnie film właśnie najlepiej z wszystkich dotychczasowych pokazuje upływ czasu i stan umysłowo-emocjonalny większości mężczyzn i kobiet w tym wieku. Ale to nic dziwnego ponieważ ja akurat jestem w tym wieku i dokładnie tak to widzę.

użytkownik usunięty
AxelHeyst

Ta część po prostu jest sztuczna, chce być równie byskotliwa co poprzednia ale nie ma już tej naturalności a problemy wydają się być wzięte z d..py i stworzone na siłę.

i do tego te wielkie ręce jak parówki i piersi - wymiona... Po co ona to robiła?
Aczkolwiek moim zdaniem świetna uwaga powyżej - problemy z d...y wzięte i na siłę - jak to u każdej baby!

użytkownik usunięty
maciej_janicki

Taaaa a scena w kościółku też była do bani, zabrakło wyczucia, dobrego smaku, wiarygodności psychologicznej i ogólnego sensu. Wszystko w tym filmie opierało się głównie na penisach i robieniu lodów a postać stworzona przez Delpy to już istna karykatura feministycznej wojowniczki, wszystko jej nie pasowało a najbardziej miała pretensje o obowiązek wypróżniania, siedziała w g.wnie po uszy:)
To już ten film polecam prędzej jak ktoś nie zna, stary ale dialogi ma fenomenalne, super inteligentny film.
http://www.filmweb.pl/film/Moja+noc+u+Maud-1969-32740

ocenił(a) film na 7
AxelHeyst

Też jestem nieco rozczarowana "Before midnight", ale tak samo jestem rozczarowana życiem, coraz bardziej z upływem lat. Może to taka naturalna kolej rzeczy... Bohaterowie się w naturalny sposób zestarzeli, stracili wigor i błysk w oku z pierwszych dwóch części. Może fajniej by się to oglądało gdyby było bardziej podkolorowane, ale czy nie straciło by wówczas swojego największego atutu? Nie wiem, mam mieszane uczucia. Momentami mnie męczył ten film, ale z drugiej strony fajnie jest od czasu do czasu obejrzeć coś co zupełnie odbiega od współczesnych produkcji filmowych. Daję 7/10

ocenił(a) film na 8
malva

No właśnie myślę, że taka jest kolej rzeczy. Problemy przytłaczają, rutyna wykańcza. Obowiązki ciężko podzielić po równo, zawsze trzeba wypracować kompromis, zrezygnować z siebie do pewnego stopnia. A w dzisiejszym świecie trzeba się realizować i spełniać na każdym polu, jeśli się to nie udaje to frustracja narasta i wybucha tak jak to pokazano w filmie. Celine choleryczką i histeryczką była od początku, więc trudno mi zrozumieć oburzenie jej postacią. Film moim zdaniem jest bardzo prawdziwy, bo jakże często kłócimy się o bzdury, pod którymi ukrywamy prawdziwe problemy? Jakże często nie umiemy nazwać emocji, nie umiemy sobie z nimi radzić? Jak często używamy absurdalnych argumentów, tylko po to, aby podsycić ogień? Tak wyglądają związki. Ludzie się kłócą, wylewają na siebie swoje żale i wspaniale jest, jeśli ktoś na końcu potrafi wymyślić wehikuł czasu....

ocenił(a) film na 3
AxelHeyst

AxelHeyst - brawo - twoja wypowiedź w pełni oddaje moje (i mojej żony) odczucia po obejrzeniu "Przed północą".
Po poprzednich częściach miałem, może zbyt duże oczekiwania, ale to co otrzymaliśmy, przypomina raczej poradnik psychologiczny dla lewicującej feministki (ciekawe czy są prawicowe ruchy feministyczne?).
Zalało nas morze banałów. Dostaliśmy obowiązującą wykładnie poglądów jednostki postępowej (ale przy tym musi oczywiście odznaczać się potworną naiwnością). Po co ten cały pseudo-ekologiczny bełkot, po co ta cała analiza społeczna. Same bzdury.
Natomiast relacje pomiędzy bohaterami, które powinny być najważniejsze wypadły potwornie nieprawdziwie. Może jestem za stary, ale ta interakcja między bohaterami jest wymyślona i sztuczna. Dziesięcioletnie dziewczynki tak przykuwają mamę w domu - nie wierzę (doświadczenia własne).
Po wielu latach wspólnego życia z żoną, mogę powiedzieć, że czas nie zawsze wpływa na język wzajemnych relacji, rutyna nie jest funkcją ani wieku ani "wzajemnego doświadczenia".

Podsumowując:
Banalny, pozbawiony fabuły, nieprawdziwy i potwornie pretensjonalny film. Po pierwszych dwóch częściach - wypada bardzo blado.


ocenił(a) film na 8
yuutoo

Zupełnie się zgadzam, zwłaszcza z podsumowaniem. I sam podsumuję dialogicznie:

- pytanie: co jest karą dla faceta porzucającego żonę i syna dla zakręconej francuzki?
-odpowiedź: "feministyczna ździra", jak samą siebie określa Celine...

No i ten "polski akcent" w filmie, jak sobie zażartował Linklater:
- "Oskarżasz mnie, a sama na konferencji w Warszawie zrobiłaś loda wałęsie" !
- "Mylisz się, nie wałęsie, tylko gorbaczowowi! "

Lubię stare, dobre filmy Linklatera, ale ten jest zwyczajnie "kiepski"...

ocenił(a) film na 7
AxelHeyst

Bardzo wielu odbiorcom umyka fakt, że po osiemnastu latach historii o związku zbudowanym w niecałe dwie doby zaserwowano nam teraz rzeczywistość związku obciążonego długimi latami doświadczeń. "Before Midnight" oglądało mi się bardzo ciężko. Nie byłem na nie przygotowany. "Before Sunrise" i "Before Sunset" to w ogromnym uproszczeniu ten sam film. Postaci co prawda mocno wyewoluował i dzięki temu nie ma mowy o nudzie, sztampie i odcinaniu kuponów, ale kontekst, podtekst i napięcie między głównymi bohaterami ma niemal dokładnie ten sam charakter. Trzecia część trylogii jest już jednak zupełnie inna...

"But sometimes, I don't know? I feel like you're breathing helium and I'm breathing oxygen". Dwie szalenie inteligentne i wartościowe osoby nabrały się na stare jak świat kłamstwo zwane "miłością romantyczną". Związek Celine i Jesse-iego nie był efektem zrozumienia, akceptacji i pracy. Jego esencją była chemia a fundamentem rozbite małżeństwo. "Before Midnight" to prezentacja efektów powyższego. To historia o trwaniu i przemijaniu stojąca niejako w opozycji do poprzednich filmów traktujących o pasji, namiętności i poszukiwaniu.

Jesse w ostatnim desperackim zrywie musi, łamiącym się głosem stwierdzić coś, co każdy z widzów uważa za oczywiste: "I assure you, that guy you vaguely remember, the sweet romantic one you met on the train? That is me.". Pokazuje to jak mało zrozumienia leżało u podstaw jego związku z Celine. Jak mało te postaci tak naprawdę o sobie wiedziały. "Before Midnight" było ciężkie i nieprzyjemne, ale również adekwatne i potrzebne. Możliwe, że duża część miłośników trylogii czuje się oszukana przez Linklatera, ale on po prostu pokazał nam swoje spojrzenie na rzeczywistość używając niefortunnych interwałów czasowych. "Pasja, chemia, romantyzm czy jakkolwiek by tego nie nazwać jest genialnym dodatkiem do związku, bardzo potrzebnym elementem scalającym go w całość, ale jeśli czynimy z niego sedno to budujemy coś co nie ma tak naprawdę fundamentów" - głośno i wyraźnie, zdaje się mówić autor 9 lat po zaprezentowaniu nam pierwszych dwóch rozdziałów romantycznej historii miłosnej. Nieco ciszej i w mniej oczywisty sposób podobne treści została przemycone już w "Before Sunrise" ustami Celine mówiącej: "I think I can really fall in love when I know everything about someone". Celine, która nie spędziła jeszcze z Jesse nawet jednej pełnej doby...

Co do tej lewicowości Celine to króciutka dygresa. Nie mam monopolu na prawdę, ale bazując na doświadczeniu i opiniach kilku znacznie mądrzejszych ode mnie osób zdałem sobie sprawę jak niewielką wartość ma polityka. Nie nawołuję przy tym ani do anarchii ani do udawania, że polityka nie istnieje (nawet umiarkowanie zachęcam do głosowania, najlepiej na pluralizm) tylko do dyscypliny w zachowywaniu otwartego umysłu. Bardzo łatwo jest się obrzucać prawicowcami i lewicowcami, ale wartości z tego nie ma. Lepiej do każdej sprawy podchodzić indywidualnie bo za każdym wolnym rynkiem stoi masa inteligentnych osób kupująca codziennie paczki z ogromnym napisem "PALENIE ZABIJA" a za pewną ilością "samotnych matek z dziećmi nie potrafiących związać końca z końcem" stoją lata pozbawionej refleksji i odpowiedzialności historii. Osobiście nie jestem zwolennikiem feminizmu, ale trzeba mieć klapki na oczach by nie dostrzegać androcentryzmu naszego świata. Feminizm nie jest jednak drogą do zmiany tej sytuacji i nie jest też czymś na co imho warto poświęcać sporą część swojego życia ergo też mi się to w Celine nie podobało. Swoją drogą już od pierwszego filmu ciężko byłoby mi odmówić Celine inteligencji, elokwencji czy ogólnie rozumianej wartości, ale wszystko to było doprawione dużą ilością ego, słuszną ilością indywidualizmu i nieco zbyt niską ilością niezbyt dobrze ukierunkowanej empatii. Celine to kobieta, w której się nie zakochałem ale rozumiem dlaczego można się w niej zakochać.

Na koniec chciałem przybić wam wszystkim mentalnie piątką. Czego by nie sądzić o ostatniej części trylogii to sama seria jest już czymś w zasadzie obiektywnie niesamowitym. Ciężko mi wykazać inną podobną konstrukcję w znanej mi historii kina i cieszę się, że dane mi było ją poznać.

P.S. Rekomendacje dla fanów: Koniecznie 'Conversations with other Woman', a z nie koniecznie dotyczących miłości ale też "przegadanych" polecam serial "In Treatment" oraz twórczość Aaron Sorokina. Nie znam się, ale Aaron to podobno "lewicowiec" więc polecam, albo otworzyć umysł i zachować dystans (bardzo), albo ominąć (znacznie mniej). Poza tym jego postaci prowadzą czasami trochę zbyt błyskotliwe dialogi, by można w nie uwierzyć.


ocenił(a) film na 4
Forc3ofWill

Dlaczego uważasz, że polityka ma niewielką wartość? Przecież to w polityce decyduje się, czy będą wojny, pokoje, sojusze, czy będzie dobrobyt, itd. W debatach politycznych ścierają się różne pomysły na organizacje społeczeństwa, wyraża się w nich swoje poglądy moralne, postawy etyczne. Polityka ma bezpośredni wpływ na to, jak żyjemy, jakie mamy prawo, jakie są stosunki społeczne.

Oczywiście podział prawica/lewica niewiele dziś już mówi, miesza się strasznie pojęcia, np. partie socjalistyczne rutynowo nazywa się prawicą, co zupełnie uniemożliwia dyskusję.
Może gdyby inteligentni ludzie nie deprecjonowali wagi polityki, to nie byłoby z nią tak źle jak dziś, kiedy to większość polityków to skończeni durnie i karierowicze?

ocenił(a) film na 7
AxelHeyst

Przed momentem skasowałem przez przypadek pisanego od dobrych kilkunastu minut posta... Pozwolisz więc, że odpowiem bardzo krótko na to skomplikowane pytanie posługując się adekwatnym cytatem: "Nie możemy rozwiązywać problemów, używając takiego samego schematu myślowego, jakim posługiwaliśmy się w trakcie ich pojawienia się." - Albert Einstein.

Nasza cywilizacja dopiero dochodzi do momentu, w którym zwykły zjadacz chleba jest w stanie operować na abstrakcyjnych pojęciach typu 99% vs. 1% czy wolny rynek (poglądy przeciwstawne by nie zatruwać wypowiedzi moimi własnymi). Nie jest to wniosek wyssany z palca. Nie jest zresztą mój. Powstał on na podstawie badań, o których pisałem w nieco bardziej rozbudowany sposób w tym skasowanym przypadkowo poście...

Nie wdając się przesadnie w szczególny (filmweb nie wydaje się adekwatnym miejscem na dyskusje o polityce) nie zachęcam do politycznej apatii. Zachęcam do ograniczenia inwestycji naszych emocji w czerwonych, zielonych czy innych niebieskich bo w obrębie obecnego systemu nie są oni w stanie zaoferować zbyt wiele wartości (zwłaszcza, że partie, które do tej pory rządziły w Polsce przez ćwierć wieku nie uchwaliły niemal żadnej naprawdę sensownej i potrzebnej reformy grając na zwłokę i eksploatując wady obecnego systemu dla własnych korzyści). Zamiast tego lepiej dać szansę fioletowym, albo żółtym, którzy jej do tej pory nie dostali a zaoszczędzony czas i emocje zainwestować w przyjaciół, partnerów, rodzinę lub dzieci. Do tego otwarty umysł, trochę dystansu i voila.

Mógłbym napisać sporo więcej, ale to nie jest odpowiednie miejsce. Zachęcam za to do własnych poszukiwań.

ocenił(a) film na 4
Forc3ofWill

Szkoda, że skasowałeś, bo poruszony przez Ciebie wątek wydał się interesujący, a tak Twoja wypowiedź nie do końca wydaje mi się jasna.

Zasadniczo jednak się z Tobą zgadzam, choć trzeba też wziąć pod uwagę, że wkrótce ta rzeczywistość może uderzyć z impetem i wówczas niezbyt będzie się dało dystansować od tego, co dotyka bezpośrednio Ciebie, i rodzinę oraz przyjaciół.

ocenił(a) film na 4
Forc3ofWill

PS Dziękuję Ci za rekomendacje!

ocenił(a) film na 7
AxelHeyst

Nie ma za co. Bohaterowie Conversations with other Woman zestarzeli się nieco inaczej niż Celine i Jesse. Również nie bez wad, ale w mojej opinii lepiej. Gorąco polecam i myślę, że Ci się spodoba.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones