Kolejny po "Martwicy Mózgu" znakomity film Petera Jacksona jaki obejrzałem. Widać gołym okiem charakterystyczny styl tego reżysera w tamtych latach. Wszystko wykłada nam na tacę bez jakichkolwiek kompromisów, bez umiarów, odważnie łamiąc tabu i nie przejmując się opinią krytyków. Tymczasem jak się okazuje film został dobrze oceniony a dziś śmiało mógłbym go nazwać klasykiem. Film to dziwaczny wytwór wyobraźni, jest niewątpliwie chory (choć moim zdaniem nie aż tak jak "Braindead") ale przede wszystkim widać w tym główną myśl. "Meet The Feebles" jest metaforą na media, pokazuje nam słynne telewizyjne kukły z zupełnie innej, obrzydliwej strony. Jest tutaj mnóstwo dobrego czarnego humoru. Postaci są genialnie scharakteryzowane, sama ich kreacja potrafi zapaść w pamięć. A o to chodzi kiedy nie ma się zbyt wysokiego budżetu przeznaczonego na swój film. Każdy z Feeblesów ma tutaj swój styl, co daje mnóstwo frajdy podczas oglądania. Jest także nieco podobna stylem do "Braindead" muzyka, zwykle kontrastująca z tym co dzieje się na ekranie. Choć uważam, że zakończenie mogło być nieco lepsze, to również ono jest atutem tego filmu. Atmosfera tutaj jest przytłaczająca, niezwykle ciężki i gęsty klimat dla koneserów kina. Film zapada w pamięć a ja już teraz mam ochotę obejrzeć go po raz kolejny. Moja ocena: 9/10.