Nie czytałem książki Kinga, ale oglądając film i tak nie trudno wyczuć w nim charakterystyczne akcenty dla tego pisarza. Ja jednak spodziewałem się po tym filmie trochę więcej. Jestem trochę zaskoczony, ponieważ myślałem, że bliżej będzie mu do horroru, a nie czarnej komedii.
Film raczej nie straszy, nawet nie trzyma za bardzo w napięciu. W końcu to tak naprawdę kilka zdjęć przemienionych klątwą bohaterów (na czele z dotkniętym "klątwą odchudzania" głównym bohaterem). Swoją drogą jakoś dziwnie wypadł w swojej roli Robert John Burke, niezbyt przekonująco. Miewa tu zarówno lepsze jak i gorsze momenty, szczególnie w kwestii swojej trochę pokręconej mimiki twarzy. To też ostateczne starcia między cyganami i głównym bohaterem (któremu pomaga najlepsza postać w filmie - Richie Ginelli), ale bliżej im znów nie do horroru, a do filmu akcji. I są to tak naprawdę jedyne sceny, gdzie utrzymuje się pewna dawka napięcia.
Poza tym jednak, dominuje czarna komedia, dominuje sarkazm. I nie mówię, że mam ku temu coś przeciwko, nie wiem też czy książka miała podobny wydźwięk (znając Kinga to pewnie tak), ale niestety to jeden z tych filmów, które ogląda się przyjemnie, choć niczym szczególnym nie zaskakuje. Oczywiście są tam pewne zwroty akcji z tą szarlotką na końcu... ale trochę to głupkowate i naiwne. Ale nie oszukujmy się, cała ta historia jest bardzo odrealniona i niektóre decyzje bohaterów lekko mówiąc dziwne.
Jeśli podejdziesz do tego filmu ze sporym przymrużeniem oka, to może znajdziesz tu coś dla siebie. W innym przypadku może być kiepsko.
Moja ocena: 6/10.