Mieliśmy już Henry'ego czy Mikey'ago. Jednak Johnny to co innego. Ten chłopak przez niemal cały film walczy z sobą samym. Wcielający się w niego Mark Marut stworzył wiarygodną postać małego socjopaty, który domaga się uwagi od obcych. Stosuje przemoc, a finał jest naprawdę ciekawy. Sporą zaletą jest też muzyka autorstwa Milana Kymlicka. I choć nie jest to film najwyższych lotów, polecam go wszystkim fanom thrillerów.