Podpisuję się po tym. Film widziałam trzy razy, za każdym razem w ramach maratonu w Multikinie. Za pierwszym razem się wynudziłam, ale cały czas liczyłam na jakieś zaskoczenie, coś co odbiega od szeroko rozumianej ''normalności'', jednym słowem czekałam na to, do czego przyzwyczaił mnie Almodovar. Niestety się nie doczekałam. Idąc po raz 2. i 3. na maraton, gdzie miał być wyświetlany, bolała mnie głowa na myśl, że znowu będe musiała przez to przechodzić, ale miałam też nadzieję, że odkryje w nim coś, czego nie widziałam wcześniej. Niestety, znowu rozczarowanie. Oceniłam na 6*, głównie dlatego, że dzięki niemu jeszcze bardziej doceniłam udane dzieła Pedra. ''Przerwane objęcia'' mogę podsumować stwierdzeniem ''50% Almodovara w Almodovarze''

Z takim podejściem? Nie dziwię się. ;p

Z jakim podejściem?
Wysokimi oczekiwaniami w stosunku do reżysera, który przyzwyczaił mnie do swojego warsztatu?
Film widziałam tak dawno temu, że mało co z niego pamiętam. Może dzisiaj, po ponownym oglądnięciu, oceniłabym go inaczej, ale jakoś nie ciągnie mnie, żeby sobie przypomnieć ;)

Również widziałem go dawno temu i prawie nic nie pamiętam. Zaliczałem wtedy filmy Almodóvara jeden za drugim i sądząc po ocenie(dałem 8 <3) - podobało się. :) Być może zawyżyłem notę przez wzgląd na Penelopkę, którą wtedy ubóstwiałem, a w tym obrazie była przeurocza. ;p Niemniej jednak cenię go bardziej - aniżeli "Pepi, Luci, Bom i inne dziewczyny z dzielnicy" czy chociażby "Przelotnych kochanków".

A co polecasz tego reżysera?

Nie jestem zagorzałą fanką Almodovara, więc nic szczególnego nie polecę. Kilka lat temu miałam na niego ''fazę'' i obejrzałam prawie wszystkie dostępne filmy, ale opinie o poszczególnych tytułach zatarły się już w pamięci ;)

Dokładnie, film nudny jak flaki z olejem.

Dla mnie takim filmem o którym piszesz było "Wszystko o mojej matce".