Co oni (Linklater) zrobili z fabułą? Film w żadnym calu nie umywa sie do ksiażki. Spłaszczyli fabule, poobcinali watki, tak ze sensu żadnego nie mają np. motyw z iloscia przerzutek w rowerze (niedokonczony, bo to dzieciak im mial wytlumaczyc, ze zle je liczą, gdyz maja juz tak zorane mózgi, ze najprostszych zadań logicznych nie mogą przeprowadzić - urwane w polowie nie jest za grosz zabawne, a poza tym nie ma najmniejszego sensu). Albo wyprawa do san diego (gdy psuja sie hamulce) miala na celu montaz kamer w domu Arctora, co jest dosc istotne, jesli chodzi o sens jej pokazania, zreszta sam watek zepsucia hamulcow tez olany.
Podwazony jest rowniez sens noszenia kombinezonu maskujacego, kiedy Arctor psychologom pokazuje sie bez niego, a juz przełożonemu z zalozonym na siebie. Toz oni wymiany informacji w jednej firmie (policji) nie mają?
W ogole jak na uzaleznionych od tak silnego dragu slabo im sie we łbach miesza, Arctor w ksiazce przechodzil duzo wieksze katusze i zaburzenia swej osobowosci.
A juz koncowka jakby na sile chcieli zmiescic film w 1,5 h (caly odwyk i pobyt w nowej drodze olany), tylko po co skoro od poczatku miala to byc nie komercyjna, ale undergroundowa pozycja.
W ogole w tym filmie wszystko jest nieprzekonujace, nie wkreca, nie ma klimy, same dragi sa potraktowane jakby tu chodzilo o cukrzyce dajmy na to. Porównywanie (filmu, nie ksiazki) z Trainspottingiem czy, Requiem dla snu nie ma najmniejszego uzasadnienia.
W ogole to niedosyt i rozczarowanie (najwieksze jakie przezylem, jesli chodzi o oczekiwania kinowe, bo strasznie sie napalalem na ten film od momentu przeczytania ksiazki) nie pozwala mi juz dalej wyliczac niedorobek tego filmu. Przez wzglad na schrzanienie fabuly nie napisze o pozytywach. Jedynie wspomne, ze ta technika animacji naprawde bardzo ciekawie wyglada, nie napisze o grze aktorow (najlepszy jednak Downey i Winona).
TEN FILM MIAŁ 100 RAZY WIĘKSZY POTENCJAŁ!!!!!