Generalnie nie zgadzam się z większością jej tzw. "recenzji", ale tym razem przegięła.
Fragment mini-"recenzji" z "Angory":
"On (Spielberg) już nie żuje swojego ogona, on przeżuwa przeżute przez siebie po wielokroć własne filmy. SIĘGA PO ZATĘCHŁE KOMIKSOWE GNIOTY, JAK TEN O TINTINIE, odbudowuje je swoimi starymi grepsami, podrasowuje najnowszą techniką i dzieło wypuszcza w świat. (...) smutne nudne kino. Kino z bohaterem wyjętym z naftaliny i niewzbudzającym za grosz sympatii.
Rety, to jest chyba najgorszy fragment recenzji, jaki w życiu czytałam! Zwłaszcza to pierwsze zdanie, aż mi się niedobrze robi jak je czytam.
Co do Beaty Klaps. Ja regularnie czytam jej recenzje. Z jednymi zgadzam się bardziej, z innymi mniej. Powiem szczerze, że sposób w jaki Klaps pisze każe mi podejrzewać, że pod przykrywką pani Beaty kryją się panowie Sobczak i Szpak, stali felietoniści Angory. ( całkiem nieźli zresztą). Być może to jednak tylko takie moje wrażenie. Z recenzją Tintina trudno się zgodzić. Film zbiera raczej pozytywne recenzje w prasie, a opinia pani Klaps jest pierwszą tak jednoznacznie negatywną. Uważam, że taka, a nie inna ocena naszej recenzentki wynika z jej ogólnej niechęci do filmów powstających na podstawie komiksów. Da się zauważyć w jej wypocinach tendencję do nieprzychylnego oceniania postkomiksowych filmów, nawet tych - jak w przypadku Tintina - niezłych. Napomknę tylko, że dla pani Beaty wybitnymi filmami były Testosteron i Lejdis, więc widać, że nie ma ona monopolu na nieomylność.
Oto cała recenzja:
"ZA GROSZ"
Steven Spielberg filmem "Przygody Tintina" po raz kolejny potwierdził, że jest artystą całkiem wypalonym, wyjałowionym ze świeżych pomysłów. On już nie żuje swojego ogona, on przeżuwa przeżute przez siebie po wielokroć własne filmy. Sięga po jakieś zatęchłe, komiksowe gnioty, jak ten o Tintinie, obudowuje je swoimi starymi grepsami, podrasowuje najnowszą techniką i dzieło wypuszcza w świat. Obejrzałam "PRZYGODY TINTINA" i nie zobaczyłam niczego, czego bym wcześniej u Spielberga nie widziała. Smutne, nudne kino. Kino z bohaterem wyjętym z naftaliny i niewzbudzającym za grosz sympatii.
Jak to przeczytałem, to miałem ochotę rozerwać na strzępy tą gazetę.
Osobiście od dawna uważam tę panią za najgorszą gazetową recenzentkę w naszym kraju...
"zatęchłe, komiksowe gnioty"... O bogowie... A czy ta szanowna pani czytała chociaż jeden z nich? Wątpię. Więc na jakiej podstawie wydaje tę opinię? Takiej, że pierwszy powstał w 1930 roku, czyli od tego czasu minęło ponad 80 lat? To, że komiks jest znany od tak dawna i wciąż ekranizowany, świadczy o nim chyba dość dobrze. Smutne i nudne? To co jest wesołe i ma dużo ciekawej akcji? Moim zdaniem niektóre fragmenty musiały wywołać chociaż u każdego, kto ma choć trochę poczucia humoru. Jeśli główny bohater nie wzbudza sympatii (Tintin, jako chodzący archetyp bohatera pozytywnego nie każdemu musi odpowiadać) to co z pozostałymi, na przykład kapitanem?
Aj, zdenerwowałam się. Jak dobrze, że wcześniej nie czytałam żadnych recenzji filmowych w Angorze...
"wywołać chociaż *uśmiech* u każdego, kto ma choć trochę poczucia humoru" - opcja edytuj nie działa... :/
Drugiej takiej kur.wy ze świecą szukać. Aż śmiać się chce jak obrzuca błotem każdy amerykański film wysokobudżetowy za to, że właśnie ten budżet miał i nie wykazał jej ulubionej kiczowatej 'alternatywy'. Oczywiste też, że te recenzje są bardzo subiektywne, a znalazłoby się wielu lepszych na jej miejsce.
Odkopię temat, bo nie wiem czy zauważyliście ale Beata znikła ze stron "Angory"... Wreszcie