Jeśli ktos po Królestwie Kryształowej Czaszki miał wątpliwości, czy Spielberg potrafi jeszcze
robić kino przygodowe z jajem i impetem - to po Tintinie je straci. Brakowało tylko romansu z
jakąś narwaną dziewczyną oraz bicza i kapelusza, a można by to uznać za kolejnego przygody
Indy'ego. No, dobra, jeszcze charakterystyczny motyw przewodni by się przydał, bo to często
nadawało impet scenom w filmach o archeologu.
I raczej nie patrzyłem na to w kategoriach animacji, mimo że to komputer dał postaciom
możliwość wykonania kilku nieprawdopodobnych rzeczy.
Jeśli... kiedyś, jakimś cudem, Ford będzie w stanie jeszcze przebiec parę metrów - to myślę, że
Spielberg spokojnie udźwignie reżyserowanie jego przygód.
Zgadzam się prawie w zupełności. Prawie, gdyż w muzyce do Tintina jest jednak drobny temat przewodni.
Co do reżyserii Spielberga, to rzeczywiście bezbłędna. Myślę, że w "Kryształowej Czaszce" też by była świetna, gdyby nie szalone pomysły Georga Lucasa.