Von Trier udowodnił, że koniec świata może być piękny. Tu podniesiono poprzeczkę - koniec może
być śmieszny. Czy potrzebny jest koniec świata, żeby zaznać prawdziwych uczuć? Bez jego wizji
skazani jesteśmy na materialny rozkład, na oszukańcze naukowe wizje rozwiązania wszelkich
problemów. Wizja końca świata buduje z nas ludzi duchowych? Ja to kupuję.
Zawsze nadchodzący koniec lub inne przykre doświadczenie jak np. utrata zdrowia nagle uświadamia nam po co tak naprawdę żyjemy. Rodzaj olśnienia i powrotu do bardziej duchowego odczuwania świata (a nie materialnego) . Tak mi się wydaje i ten film dość ciekawie to też właśnie pokazuje.