PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=897}
8,0 43 902
oceny
8,0 10 1 43902
8,3 33
oceny krytyków
Przypadek
powrót do forum filmu Przypadek

Film jest manipulacją na kilku poziomach.
Jedynie pierwsza opcja - przystąpienie do komuchów, nie skończyłaby się dla bohatera katastrofą. Opcja druga i trzecia kończą się katastrofą (Kieślowski akcentuje to pokazując Ferencego ze swoją chrześciajańską grupą na lotnisku).
Pierwsza opcja trwa czasowo w filmie najdłużej i dominuje nad pozostałymi, również dlatego, że kolejne opcje ogladamy przez pryzmat pierwszej.
Kieślowski w roli ideowego komucha obsadza kultowego Tadeusza Łomnickiego. Czy ktoś w PRL-u widział ideowego komucha? Widzeli go tylko fimowcy i literaci (Kieślowski, Wajda, Andrzejewski).
Film mami widza przypadkowością wyborów bohatera. Spotyka on ideowego komunistę, więc przystaje do komuchów. Dostaje łomot od sokistów na dworcu, więc staje się opozycjonistą. Kieślowski zdaje sie wmawiać widzom, że życiowe wybory są przypadkowe i zależą od przypadkowych zdarzeń. Tymczasempominięta jest sfera wychowania i moralnego kręgosłupa. Ktoś kto został wychowany na uczciwego człowieka, nie dal się łatwo dać omamić komuchom. Owszem mogły się zdarzyć takie przypadki, ale Kieślowski przewrotnie swój filmowy "przypadek" kreuje na prawidłowość. Prwidłowośc była inna. Byli "My i "Oni". Do "onych" uczciwi ludzie nie należeli.
W dyskusji pod tym filmem słusznei podnosi wiele osób kwestie nagości. Przebieg akcji absolutnie nie uzasadnia ukazania aż tylu scen erotycznych. Po co to Kieślowskiemu? Bo chce pokazać, że wybory bohatera często motywowane były również popędem seksualnym, że to dla niego ważne. Czy rzeczywiście jedank ludzie kierują się w życiu seksualnym pociągiem? Czy on jest decydujący? Wmawiają nam to nieustannie lewackie media, redukując człowieka do chuci. Ale to nieprawda.
Dlaczego widzom nadmierna nagość i dosłowność scen kopulacji przeszkadza? Bo nie znajdują one uzasadnienia w fabule, na dodatek fałszują rzeczywistość. Wszystkie kobiety bohatera są bezpruderyjne - ogół kobiet nie zachowywał się tak ani wówczas, ani dziś. Kieślowski rozwiązłośc i bewstyd przedstawia jako normę.

Plus filmu jest jeden: świetnie nakręcona, powtarzalna sekwencja pogoni za pociagiem z muzyką Kilara. Fragmenty te, a zwłaszcza muzyka, dodają dramatyzmu temu filmowi. Śmiem twierdzić, że beztrgo muzycznego dopełnienia, film straciłby wiele w oczach widza.
Może wówczas łatwiej byłoby zaakceptować diagnozę: obraz ten to póznopeerelowska agitka, dziś wygladająca już mocno niezrozumiale.

rawkaz

"... ogół kobiet nie zachowywał się tak ani wówczas, ani dziś. Kieślowski rozwiązłośc i bewstyd przedstawia jako normę".

Nawet trudno z Tobą polemizować.
Czy bohater spał z ogółem kobiet...? Poglądy, że ogół kobiet wtedy albo dziś, nie był, nie jest czarny albo biały, są tyleż prawdziwe co nie wnoszące.
Tak, ludzie kierują się w życiu, jak to nazwałeś, " pociągiem seksualnym". Być może nie wszyscy. Nawet nie wiem czy mniejszość czy większość.
Ty być może poruszasz się wśród takich, co nie kierują się w życiu "pociągiem seksualnym", nie oznacza to jednak, że reżyser nie mógł mieć odmiennego poglądu.

rawkaz

Taka mała uwaga. O ile pamiętam to w drugiej opcji Witek nie dostał paszportu, więc nie wsiadłby do samolotu.
Podpisuję się natomiast obydwiema rękoma pod zachwytem nad sekwencją pogoni za pociągiem i muzyką Kilara.
Co prawda motyw Kilara jest w czasie filmu powtarzany do znudzenia, ale jest jak na niego przystało bezbłędny,
więc mi to nie przeszkadza i długo nie wyjdzie z mojej głowy.

ocenił(a) film na 4
Mercyful85

No tak, nie dostał paszportu. Tylko chodzi o to, że Kieślowski tak prowadzi opowieść, że w trzeciej opcji widzimy na lotnisku grupę młodych ludzi z księdzem granym przez Ferencego z "przypadku nr 2". Po cóz nam to Kieślowski pokazuje? Ano po to, żebysmy dostali komunikat, że druga "ścieżka" tez prowadziła do złego finału. Gdyby bohater dostał paszport skończyłby tak samo. Otarł sie zatem o swoje fatum w drugim przypadku. Nawet więcej: mozna powiedzieć, że dzięki funkcjonariuszom, którzy nei dali mu paszportu uniknął tragedii.
Jedynie pierwszy "przypadek" nie ma dalszego ciagu na lotnisku, Kieslowski nie przypomina nam o Łomnickim i komunistycznej ścieżce w finałowej scenie. Chyba że cos przeoczyłem?

rawkaz

"Gdyby bohater dostał paszport skończyłby tak samo".
Otóż pierwszy przypadek też kończy się na lotnisku - nie odlatują do Francji z powodu strajków. Gdyby nie było strajków w kraju bohater skończyłby tak samo?

ocenił(a) film na 4
Mercyful85

Jeszcze raz:
W drugim przypadku: bohater nie leci, leci grupa z księdzem, Kieślowski podkreśla to w zakończeniu filmu.
W trzecim przypadku bohater leci, skutek wiadomy.
W pierwszym przypadku, jak napisałeś, bohater nie leci do Francji z powodu narastającego wrzenia w kraju, działacze partyjni są potrzebni na miejscu.
Kieślowski w żaden sposób nie podkreśla jednak, że "Gdyby nie było strajków w kraju bohater skończyłby tak samo". Nei podkreśla,że pierwszy przypadek mógł prowadzić do zakończenia TYM KONKRETNYM lotem (mowa tylko o locie do Francji, bez konkretnego terminu). Mógłby to uczynić np. poprzez pokazanie zakupu biletów na konkretny lot w pierwszym przypadku, wyznaczenie terminu lotu z podkreśleniem filmowymi środkami, że chodziło o ten feralny lot (np. ktoś z owych komunistów, którzy zrezygnowali z lotu, żegna jakiegoś znajonego na lotnisku w trzecim przypadku itp.). Kieślowski tego nie robi, wobec czego Twoje "Gdyby nie było strajków w kraju bohater skończyłby tak samo" nie znajduje na ekranie podkreślenia i nie sądzę w zwiazku z tym, aby reżyserowi zależało na zbudowaniu takiej optyki.
Pozdr.

rawkaz

W pierwszym przypadku, na lotnisku bohater przygląda się biegnącej z jakimś radiem pracownicy lotniska. Podbiega ona do koleżanek, śmieją się. W trzecim przypadku, po wrzuceniu do skrzynki listu widzimy grupkę podróżującą z księdzem, po czym kamera najeżdża na tę samą pracownicę lotniska z radiem biegnącą do koleżanek - identyczne ujęcie. W obu przypadkach samolot leci do Paryża (Przypadek?).
W drugim przypadku, po rozmowie z księdzem w której Witek mówi, że nigdzie z nimi nie leci, bohater spotyka Wernera
(czego tutaj na filmwebie nie ma, albo jest błąd, bo w trzeciej go nie wypatrzyłem) i pyta się go, którędy na Pragę.
Dalej mamy rozmowę z ciotką, która wyraża zadowolenie, że bohater nie wyleciał z kraju - przejście do trzeciego przypadku, brak scen na lotnisku!
Mi to po prostu wygląda na zabieg reżysera mający połączyć wszystkie trzy historie (kobieta na lotnisku w I i III, ksiądz w II i III, Werner w I, II i skoro Filmweb tak twierdzi III przypadku) więc uważam, że jest to z Twojej strony nadinterpretacja, albo świadome naginanie faktów pod z góry przyjętą teorię.
Pozdrawiam:)

ocenił(a) film na 4
Mercyful85

Opis zapetlenia trzech przypadków w postaci, która podałeś, jest rzeczywiście rezyserskim zabiegiem i grą z widzem.
Nie wyklucza jednak mojej interpretacji. Dalej uważam, że tylko przystapienei do komunistów, ew. odstapienie od działalności w grupie kościelnej (opozycyjnej) oznacza dla bohatera brak finałowej katastrofy.
Appendix: Kieslowski wspominał, że film przeszedł zabiegi cenzorskie (jak wszystko w tym czasie) , czego skutkiem było nadmierne wydłuzenie przypadku pierwszego i nadanei mu cech dominujacych. Aby rozstrzygnąć w sposób decydujacy moją interpretację trzeba byłoby wrócic się do gazet filmowych z czasów premiery i zobaczyc, jakie przesłanei dostrzegli wówczas krytycy filmowi. Boć przecież film powstał w konkretnym czasie i do konkretnych, ówczesnych widzów był kierowany.
Z tym się chyba zgodzimy?
Pozdr.

rawkaz

Zgadzam się, że film kierowany był do konkretnego, ówczesnego widza, ale nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że przystąpienie do komunistów oznacza brak finałowej katastrofy. Uważam, że przykłady, które podałem powinny zrewidować Twoją teorię, jakoby tylko drugi i trzeci przypadek były ze sobą powiązane "motywem fatum" głównego bohatera. Przyznajesz, że druga opcja nie musiała się skończyć katastrofą, ale uparcie nie chcesz przyznać, że równie dobrze pierwszy przypadek mógł się nią skończyć i świadczą o tym właśnie wspomniane zabiegi reżyserskie.

Mercyful85

Hmm, to ciekawe, bo przyznam się szczerze ja po skończeniu filmu, bez wahania stwierdziłam, że w każdej wersji samolot się rozbija. Różnica polega tylko na tym, że w dwóch pierwszych przypadkach bohater do niego nie wsiada (z różnych powodów) i dlatego się o tym nie dowiadujemy. Z resztą co to byłaby za zabawa, gdyby po pierwszym scenariuszu wiedzielibyśmy, że samolot do Francji się rozbije. W prawdzie nie mielibyśmy pewności, że chodzi o ten sam lot, ale w tym filmie przecież dużo wątków się zazębia. Ta myśl znowu nasunęła mi refleksję, że reżyser chciał przekazać widzowi, że obojętnym być nie można, że w tamtych czasach nie można było nie opowiedzieć się po żadnej ze stron i starać się żyć uczciwie, myśląc tylko o sobie. Kiedy Witek nie chce mieć nic wspólnego ani z partią ani z opozycją, chce pozostać neutralny, pozornie żyje spokojnie i wszystko mu się układa, a w finale ginie w katastrofie lotniczej. Trzeba mieć odwagę podjąć decyzję i wcielać ją w życie. Taki wniosek przynajmniej ja wyciągnęłam;)

Mercyful85

plus to co mowil werner na wykladzie: ze bez tego swiatla zycie byloby zalosne. W sumie to troche tak jest, jesli stoisz z boku rzeczywistosci to rzeczywistosc przyjdzie do ciebie.
Dla mnie to tam widzialem ze obie strony chcialy go przekabacic na swoja strone w I i II, plus taki troche szantaz i wymuszenie w III z ta lista podpisow

użytkownik usunięty
rawkaz

Włosy stają dęba na widok tego, co powypisywałeś.
"Późnopeerelowska agitka" wylądowała natychmiast na półce. Nigdy nie trafiła do tzw. szerokiego rozpowszechniania. Po 6 latach zezwolono na jej wyświetlanie w dkf-ach. Tam też wtedy obejrzałem film, więc dawno, ale za to kilkanaście razy, i co nieco pamiętam do dziś.
Np. anachronizmy - Witek, urodzony w 56 roku, nie może kończyć studiów medycznych w 78 roku, bo miałby wtedy raptem 22 lata! Ale to pryszcz.
Nic nie musisz - mówi mu ojciec przed śmiercią. Brzmi jak życiowe motto. Być może człowiek nic nie musi, ale coś może, a nawet powinien - odpowiada KK. Otóż człowiek powinien mieć serce, być wrażliwy, nie może zachowywać się obojętnie, z wyrachowaniem... O tym jest każdy film KK, od Personelu po Bez końca, a nie o polityce i zaangażowaniu po którejś ze stron! Być może PRZYPADEK zdecydował, że wpadłeś w zęby ZSMP - ale jeśli nie będziesz obojętny, bestia ideologii cię wypluje. Być może wpadłeś w machinę opozycji - ale jeśli nie będziesz obojętny, też cię wypluje. Być może trafiłeś w tryby kariery - ale jeśli nie będziesz obojętny, i ona cię wypluje, i przeżyjesz... Nie żyją ludzie obojętni, wyrachowani, bez serca, są jak sprężyna zepchnięta ze schodów - "jakby umarli".
Nagość jest na miejscu, bo symbolizuje czystość i bezbronność, zawierzenie tych dziewczyn, oddanie się.
Werner to stary pepeesowiec, pokiereszowany przez stalinizm, nic wyjątkowego w PRL. Dlaczego gra go Łomnicki? Może dlatego, że był wtedy w KC, a nie dlatego że jest "kultowy"?
Itd., itd... Dużo można napisać, ale na Boga, jak chcesz stawiać tak kategoryczne sądy, to najpierw dokładnie zapoznaj się z materiałem, wtedy może rzeczywiście twoje spostrzeżenia będą "głębsze".

ocenił(a) film na 4

@Koyaanisqatsi
Przykro mi, że film, który ogladałes przed laty w DKF-ie, przedstawiłem w innym świetle niż ostał się on w Twojej pamięci.
Też wówczas ogladałem ten film, niedawno go sobie przypomniałem bogatszy o lata doświadczeń i bagaż wiedzy na temat tego, czym była komunistyczna propaganda i indoktrynacja. Trzeba wielu przemyśleń i dystansu do tamtych wydarzeń, aby dojrzeć do właściwej oceny tego filmu. Wówczas argumenty typu: "po 6 latach zezwolono na jej wyświetlanie w dkf-ach" nabierają właściwego wymiaru. Nie tylko Ty próbujesz bronic w ten sposób tego filmu. Obraz nie trafił do dystrybucji, bo wybuchł stan wojenny, a po kilku latach, w zmienionej sytuacji politycznej był dla władz zarówno niewygodny, jak i anachroniczny. Klimat społeczny był juz wówczas inny. Szykowano okragły stół, dylematy z filmu "Przypadek" nie nadawały sie do szerokiego rozpowszechniania, odnosiły do czasu, który minął, a w kazdym bądź razie do emocji, które już opadły.
Powtórzę w innych słowach mój podstawowy zarzut pod adresem Kieślowskiego. Reżyser pokazał, że naszym życiem rządzi przypadek, a „barykada” dzielącą ludzi jest tworem sztucznym. I tu zgodze się, że - jak napisałeś - liczy się serce, wrażliwość. Pozwolisz jednak, że trzymal się będę politycznego, a nie etycznego wymiaru tego filmu. Obydwie te płaszczyzny przeplataja się zresztą nierozerwalnie, jak w zyciu....
Kieślowski pokazuje, że podziały światopoglądowe, czy wręcz polityczne, są w jakimś stopniu fikcją, złudzeniem, dziełem przypadku. Dlaczego tak pokazuje?
Otóz w czasach, gdy krecił ten film, podział "MY-ONI", "społeczeństwo-władza" bardzo doskwierał panującej partii. Dychotomia ta, obecna w PRL od poczatku zainstalowania nad Wisłą marionetkowej władzy sowieckiej, była istotną przyczyną dyskomfortu towarzyszy z PZPR. I na dłuższa metę prowadziła do kolejnych, buntów, strajków, przesileń.
Przez lata podejmowano szereg wysiłków, aby ten podział zasypać. Mimo to pod koniec lat 70-tych społeczne poczucie, że "My" to nie "Oni" narastało i wzmacniało niezadowolenie społeczne,
W takiej atmosferze kręcił swój film Kieslowski, zasypując podziały społeczne i przedstawiając je tak, jakby stanowiły zafałszowanie rzeczywistości. Tymczasem podział "My-oni" istniał i wręcz narastał. I nie był wynikiem fałszywej oceny, lecz realnych, dojmujacych różnic światopogladowych i kulturowych miedzy społeczeństwem, a elitą władzy.

użytkownik usunięty
rawkaz

Jak można pisać o Przypadku: "reżyser pokazał, że naszym życiem rządzi przypadek", kiedy on pokazał coś przeciwnego, że właśnie NIE RZĄDZI? Jak mamy z tym polemizować? Są dwa filmy i widzieliśmy różne, czy co?
KK pokazał, że ludzie popełniają przypadkowe błędy, ale wychodzą z nich dzięki "moralnemu kręgosłupowi" i "wychowaniu" jak ty to określać - choć w filmie raczej dzięki uczuciu do tych dziewczyn, których nagość cię drażni. Witej je traci, ale dzięki uczuciu do nich ratuje życie w pierwszych 2 przypadkach i wiemy, że uratowałby również w 3, gdyby tylko został przy ciężarnej żonie, jak nakazuje odruch serca...
W filmie to pada nawet wprost, w rozmowie między Witkiem a dygnitarzem. Gdy Zapasiewicz próbuje mu wmówić, że "wszystko mogło potoczyć się inaczej i Werner dzisiaj mógł być na jego miejscu", Witek odpowiada: PRZYPADEK? NIE SĄDZĘ!
Ten film przedstawia takie stanowisko, jakie sam postulujesz, ale nie wiem dlaczego tego nie widzisz. Wypatrzyłeś JEDNEGO uczciwego komunistę w filmie, w którym wszyscy pozostali komuniści to odpychające świnie i kanalie; ten uczciwy został więc przez partię odtrącony i zniszczony właśnie dlatego, że był uczciwy! PRZEZ PRZYPADEK? NIE SĄDZĘ!
Twoim zdaniem po obejrzeniu tego naród zapałałby sympatią do partii. Na nasze szczęście partia ten brawurowy koncept KK zniweczyła, chowając przed nami jego zręczną agitkę na długie 6 lat...

ocenił(a) film na 4

"Twoim zdaniem po obejrzeniu tego naród zapałby sympatią do partii".

Uwielbiam, gdy ktoś wie lepiej ode mnie, jakie mam o czymś zdanie, zwłaszcza że ani słowa na ten temat nie wspominam. Cała Twoja riposta idzie obok tego, co stwierdziłem w poprzednim komentarzu. Zupełnie nie podjąłeś z tym dyskusji, snując niespójne rozważania i mieszając różne płaszczyzny filmowej recepcji. Dalszą dyskusję z Tobą uważam za bezcelową.
Pozostańmy przy swoich opiniach na temat obrazu Kieślowskiego.

użytkownik usunięty
rawkaz

No wybacz mistrzu, ale myślałem, że jak nazywasz film "późnopeerelowską agitką zamontowanej nad Wisłą marionetkowej władzy sowieckiej" to przedstawiasz własne zdanie, a nie swej niemądrej sąsiadki.
Cała "moja riposta" dotyczy filmu, o którym dyskutujemy, a nie "bagażu twojej wiedzy", bo gołym okiem widać, że cię ten bagaż przytłacza i sam go z trudem dźwigasz.

ocenił(a) film na 4

Długo udawałeś kulturalnego człowieka, ale słoma wyszła Ci z butów. Zawsze wychodzi, gdy brakuje argumentow.
Na tym kończę z Tobą dyskusję.

użytkownik usunięty
rawkaz

Ciekawe ile razy jeszcze obwieścisz koniec dyskusji, po czym przybiegniesz tu, by na mnie smarknąć. Skoro kończysz to kończ, po co wracasz?
Ja się łatwo nie obrażam, więc chętnie odpowiem, bo jak przekonuje twój idol: WARTO ROZMAWIAĆ. Szczególnie o najlepszym filmie jaki kiedykolwiek u nas nakręcono.

Ja tu żadnej dyskusji nie kończę, a wręcz zachęcam wszystkich do jej kontynuowania. Może ktoś rozumie i podziela punkt widzenia RAWKAZ-a i go w tej polemice udanie zastąpi, skoro jego delikatna natura nie toleruje takich impertynentów jak ja?

a bo mogli w pierwszej czesci nie dawac tej sceny z odwolaniem dzialaczy, niechby polecieli - wtedy moral bylby: co bys nie zrobil i tak skonczy sie tak samo;]

użytkownik usunięty
rawkaz

Pomimo, że ja też lubię ujawniać manipulacje i "czepiać się" powszechnie wychwalanych dzieł i ogólnie znanych "autorytetów moralnych", uważam, że akurat tutaj trochę przesadziłeś.
-Katastrofa lotnicza jako finał wersji trzeciej ma ukazywać paradoks życia: czasami ci ludzie, którzy jak najmniej chcą się udzielać, nie wychodzą przed szereg i stoją ciągle na "bezpiecznej pozycji", kończą najbardziej tragicznie. Ot, przypadek - nie da się tego przewidzieć. (Ja raczej czepiałbym się czysto technicznego przedstawienia tej katastrofy - zazwyczaj samoloty rozbijają się przy lądowania albo spadają jak cegła przy awarii silnika, ale widzieliście kiedyś samolot, który zaraz po starcie po prostu WYBUCHA?! No, to chyba tylko Lockerbie)
-Ukazanie grupy księdza na lotnisku służy temu, aby pokazać, że w drugiej wersji bohatera przed śmiercią uratował znowu PRZYPADEK
-ideowy komuch w czasach Jaruzelskiego to rzeczywiście rzadki przypadek, ale film Kieślowskiego powstał jeszcze w świadomości lat 70.-tych - wtedy, w gierkowskim "prosperity", rzeczywiście wielu partyjniaków mogło zawierzyć się idei lub przynajmniej udawać, że tak jest
-mnóstwo mamy w Polsce sprzedajnych dziwek, które tworzą filmy zgodnie z aktualną tendencją (stalinowskie za stalinizmu, gierkowskie za Gierka, a za wolnej Polski jedziemy po komunie jak po łysej kobyle) - Wajda, Kutz - ale akurat Kieślowskiego do tego towarzystwa bym nie zaliczył.
-nagość w niektórych przypadkach jest uzasadniona, np. gdyby nie było seksu Witka i Olgi, nie byłoby dziecka, a zarazem ślubu i całej dalszej akcji! Natomiast zgodo co do tego, że w wielu sytuacjach obnażanie było już zbędne i dlatego jest źle odbierane. Jakoś nie zauważyłem, żeby ktoś oburzał się na nagość w "Titanicu", albo "300" - bo tam KAŻDĄ rozbieraną scenę da się uzasadnić fabularnie.
-kwestia relatywizmu moralnego głównego bohatera - tutaj masz akurat stuprocentową rację. Bohater mało sympatyczny, pozbawiony własnych poglądów, tańczący tak, jak mu zagrają. Jednak nie u każdego człowieka przypadek zdecyduje o wszystkim. Dziwię się, że prawie nikt przy analizach "Przypadku" nie podnosi tej kwestii.

No, to na razie tyle ode mnie. Nie przyjmuj się niskim poziomem dyskusji, też to znam.

użytkownik usunięty

1. Nie oczekujcie, że będziecie traktowani "na poziomie", gdy nazywacie innych "sprzedajnymi dziwkami". Czasem ktoś na to zareaguje, siłą rzeczy schodząc do waszego poziomu!
2. Uzasadnienie nagości akcją to obłuda. Żadnej nagości nie da się uzasadnić fabularnie, bo na potrzeby fabuły sceny łóżkowe można kręcić bez pokazywania nagości i zresztą tak się to najczęściej robi w USA - bo wtedy film dostaje niższą kategorię i sporo biletów kupią dzieciaki.
3. Nagość można uzasadnić tylko estetycznie albo symbolicznie (i tak jest w tym PRZYPADKU). Czy ty poważnie twierdzisz, że KK rozebrał aktorkę przed kamerą, bo grana przez nią postać będzie miała w następnych scenach dziecko? To byłaby farsa.
4. Co to jest relatywizm moralny i gdzie go dostrzegłeś? Może "nikt nie podnosi tej kwestii", bo wszyscy inni widzą, że film jest parabolą wariantową a nie liniowcem jak płynący prosto po szmal Titanic?
5. i nast. Nie pomyślałeś o tym, że to jest symbolizm, że wydarzenia i postacie tam sportretowane pełnią role podrzędną, że cała "akcja" ma wyłącznie charakter ilustracyjny? To jest przypowieść! Zastanów się, dlaczego wszędzie jest tajemniczy Buzek, dlaczego jest mechanikiem lotniczym i decyduje o losie nie tylko głównego bohatera, ale wszystkich pasażerów? Kim On jest? Zastanów się, dlaczego Witek ratuje na przejściu jakąś babcię mówiąc: "niech pani uważa, wpadłaby pani!". Zastanów się, po co jest list w butelce od studentów 4 roku, o tym, co będzie 20 lat później? Zastanów się, dlaczego najlepsi na świecie żonglerzy żonglują sobie wyłącznie "po nic". Zastanów się, po co KK umieścił w filmie martwą sprężynkę i wiele, wiele innych scen, które nie posuwają akcji do przodu... O tym pomyśl, a nie o samolotach spadających jak cegła, bo to nie "Chłopaki nie płaczą".
No, to na razie tyle ode mnie. Nie przejmuj się niskim poziomem mego głosu.

użytkownik usunięty

Jeden. Nie nazwałem "sprzedajną dziwką" ani Ciebie, ani nikogo z Twojej rodziny, ani innego użytkownika forum, tylko obcą nam obu osobę. I aż tak bardzo Cię to zabolało? Tak jesteś duchowo zjednoczony z osoba Wajdy albo Kutza?
Dwa. Definicję relatywizmu moralnego możesz sobie znaleźć w Internecie (ale sądzę, że ją znasz). A główny bohater jest takim relatywistą, bo jak inaczej określić człowieka, który może być albo opozycjonistą, albo partyjniakiem, w zależności od tego, jaką osobę pozna? W gruncie rzeczy nie ma on żadnych poglądów, do partii idzie, bo ma w tym interes, do Solidarności, bo wkurzył się na sokistę, obojętny pozostaje wtedy, gdy najlepiej na tym wychodzi. Jednak nie każdy człowiek tak postępuje - mnóstwo ludzi trzyma się kurczowo swoich zasad, nawet gdy wydają się one nie sprzyjać w życiu. Oczywiście nie mówię, że to oznacza, iż film jest zły. To jest po prostu portret bohatera, bardzo ciekawy, choć nie wzbudzający sympatii. Ale ilu idealnych chłopców staje się legendarnymi postaciami? Najciekawsi bohaterowie to tacy, którzy mają swoje wady. Jednak nikt tych kwestii nie podnosi przy dyskusji o "Przypadku". Bo tak to już jest, że gdy obowiązuje jedna linia interpretacji, kwestie poboczne często są pomijane, a nawet wyklinane.
Trzy. Nie jestem fanem "Titanica". W żadnym wypadku.
Cztery. O symbolizmie się na wypowiadam, bo są to kwestie, które każdy może interpretować na milion sposobów i wszystkie będą w gruncie rzeczy poprawne.
Pięć. To, że film niesie ze sobą masę przesłania i życiowych mądrości, nie oznacza, że nie można poruszać w dyskusji o nim kwestii technicznych. Gdyby "Zielona mila" była nakręcona telefonem komórkowym, zapewne nie byłaby tak dobrym filmem.
Sześć. Tak z innej beczki. Nie jestem ani prawicowy, ani lewicowy. Nie popieram żadnej partii. Staram się wyśrodkowywać wszystkie opinie. Ale już po raz kolejny na tym forum dostaję po dupie za neutralne stanowisko. Widać w tym kraju opłaca się być tylko wariatem.

Czołem

użytkownik usunięty

Nie dostajesz tu po dupie, nie histeryzuj, ludzie mogą mieć różne spojrzenia. Często oglądasz film i nic w nim nie widzisz, dopiero rozmowa z kimś otwiera ci oczy. Starałem się nakłonić cię do spojrzenia na ten film pod innym kątem, do zastanowienia się, dlaczego KK umieścił w filmie te wszystkie elementy. On je tam po coś umieścił! Po co? Bo miał za dużo taśmy? Możesz oczywiście trwać przy swoim, ale możesz też obejrzeć film ponownie... i zastanowić się nad tym wszystkim jeszcze raz. Opłaci się, gwarantuję.

Nie znam panów Wajdy i Kutza. A widząc jak ich wyzywasz dowiaduję się czegoś o tobie, a nie o nich. To mnie nie boli, tylko mierzi. I gdyby ktoś ciebie Lelek nazywał tu "sprzedajną dziwką" też by mnie mierził, choć nie czuję się z tobą duchowo zjednoczony...

użytkownik usunięty

Gdyby ktoś mnie tak nazwał, starałbym się dowiedzieć, jaki miał ku temu powód. A ja gdy widzę, jak jakiś reżyser przez pół stulecia dostosowuje się do takiej linii politycznej, jaka aktualnie obowiązuje, nie umiejąc wypracować własnego, stałego stanowiska, to sorry, ale ja to nazywam właśnie sprzedawaniem się.

"Przypadek" oglądałem jakieś dwa tygodnie temu, więc może odczekam, obejrzę ponownie z pewnego dystansu czasowego. Nie mów, że trwam przy swoim - nigdzie nie napisałem, że w tym filmie nie ma żadnych symboli, a scena z żonglerami niczego nie przekazuje.

Rzeczywiście często zmieniam zdanie o filmie po rozmowie z kimś, czasem podwyższam ocenę, czasem ją zmniejszam. Szkoda tylko, że ktoś przy zwracaniu mi uwagi na ważne kwestie w filmie pisze coś o moim poziomie, przedrzeźnia moje słowa, skupia się na kwestiach pobocznych. Ja obraziłem zupełnie obcych ludzi, nie obraziłem Ciebie, ty natomiast obrażasz mnie.

Ciekawe, dlaczego nie odpowiedział mi rawkaz. Pewnie się obraził, może dlatego, że nie potępiłem Kieślowskiego, którego on nienawidzi. Prawica chciałaby, abym powiedział, że Bareja i w ogóle wszyscy znani za komuny reżyserzy to sprzedajne dziwki, a lewica z kolei nie może znieść, gdy się szydzi z któregokolwiek z ich ulubieńców. I to jest właśnie bycie neutralnym w III RP. Czasem aż grubsze słowa na usta mi się cisną, gdy taki pismak z "jedynej prawdziwej opiniotwórczej gazety" nazywa Kutza najwybitniejszym Ślązakiem w historii, a pewnie nie widział nic poza "Śmiercią jak..." i tryptykiem śląskim, zaś niechlubne rozdziały twórczości "wspaniałego" reżysera skrzętnie ukrywa. Polecam obejrzeć "Znikąd donikąd" - choć jest o wojnie, nie da się tego nazwać filmem wojennym, to jest po prostu propaganda w najohydniejszej postaci, tak przedstawiać historię Polski to czyste draństwo (I jak to wygląda na tle peanów na cześć górników z Wujka, nakręconych wtedy, gdy się to opłacało?). Po takim seansie wydaje się, że sprzedajna dziwka to określenie i tak łagodne.

ocenił(a) film na 4

Nigdzie nie napisałem, że nienawidzę Kieślowskiego. Bo tak nie jest. Rozmawiałem o wymowie filmu, bo uważam, że obiegowe opinie powtarzane zewsząd o tym filmie są skrajnie załgane. Zresztą nie tylko o tym filmie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones