Ma też swoją akcję, rytm.
To forma zapisu społeczności żyjącej gdzieś na obrzeżach cywilizacji, gdzieś gdzie czas się zatrzymał. Potęguje to też jego czarno-biała taśma. Taki "dzień z życia ...".
Film rozpoczyna się długim ujęciem, wioska budzi się do życia, podnosi się mgła, powoli zaczynają pojawiać się pierwsze postaci, chłopi mieszkający w przysiółku. Sekwencja bajecznie romantyczna, taka idylliczna. Wstaje dzień, pojawia się słońce. Nastrój sielski.
Ten nastrój pozostaje przez cały film, choć ludzie pracują w trudnych warunkach, bez zdobyczy technicznych. Symbioza z otaczającą naturą pełna. Mieszkańcy przysiółka w zasadzie ze sobą nie rozmawiają, wzajemna obecność w zasadzie wystarcza, słowa są prawie niepotrzebne.
W przysiółku jest usytuowany dom opieki dla psychicznie chorych, i oni kręcą się pomiędzy mieszkańcami. Można napisać, że tak samo są mieszkańcami przysiółka. Czasem nie da się odróżnić ich od reszty. Nie wyróżniają się specjalnie nawet ubiorem. Część z nich wręcz uczestniczy w codziennych czynnościach całej wioski.
Niebywały film. Nastrojowy. Teoretycznie nic się w nim nie dzieje, ale seans mija niepostrzeżenie, a nastrój przysiółka pozostaje z widzami na długo.
Polecam ten wyjątkowy dokument wszystkim.