Cóż, skuszona obecnością "Szona" postanowiłam obejrzeć. Wniosek jaki mi się nasuwa, to że
ten film nie jest zrobiony na poważnie. Uśmiechnęłam się kilka razy, tekst o "wielkości
karabinu", dzwoniący telefon czy też bardzo trafnie uchwycone wyobrażenie graczy fps'ów o
strzelaniu... A poza tym pan Bean dożył końca filmu <gratulacje>! Jednak to chyba jedyne zalety
tego "dzieła". Praktycznie brak fabuły, niedociągnięcia ( może ja się jakoś strasznie nie znam,
ale na samym początku, po odbiciu kolegi facet rzuca jak mniemam odłamkowym, który w
magiczny sposób wysadza całą jaskinię, ta staje w ogniu, ale nieprzytomny zły charakter który
leżał w środku przeżywa i wychodzi bez szwanku ?)... Obsada jest nieadekwatna do ambicji
tego filmu, który sam w sobie nie jest zły, ale podchodzi pod komedię a nie kino akcji. Sam
Sean Bean zagrał świetnie, ale zastanawiam się po co on w tym filmie i po co ten film jemu?
Ogólnie to polecam jako coś lekkiego do obejrzenia na wieczór, gdy nie ma co robić i gdy nie
oczekujcie za wiele ;)