Wskutek konstrukcji zapory pewna osada w Kazachstanie ("Psy" nakręcono nad wysychającym Morzem Aralskim) zamienia się w pustynię i staje się niezdatna do życia, co skutkuje jej opuszczeniem przez mieszkańców. Na miejscu pozostają zdziczałe psy, które nie wahają się atakować i zabijać ludzi. W wymarłej pustynnej osadzie pojawia się grupa bezlitosnych eksterminatorów pod przewodnictwem Iwana, której zadaniem jest wyrżnięcie w pień stada krwiożerczych psów.
"Psy" to jeden z najdziwniejszych filmów jakie miałem okazję w bieżącym roku oglądać. To brutalny i surrealistyczny thriller post-apo z ZSRR, którego fabuła toczy się wśród piasków, opuszczonych budynków i wraków Morza Aralskiego. Sporo brutalności, trochę gore, fascynująca lokalizacja oraz dobra gra aktorska.
Jedna uwaga: w filmie są brutalne i zapewne traumatyczne dla zwierząt sceny strzelania do psów. Owe sceny są nad wyraz mocne i dość realistyczne. Zastanawiam się czy w trakcie kręcenia "Psów" rzeczywiście żadne zwierzę nie zostało trwale skrzywdzone. Tak czy owak, film ogląda się z fascynacją, obrzydzeniem i zainteresowaniem. Do zapamiętania choćby scena wessania busa przez piasek i śmierci jednej z postaci.
Gdy zmarł reżyser "Jungle Holocaust" i "Cannibal Holocaust", Ruggero Deodato niektórzy moi znajomi ucieszyli się z jego śmierci, gdyż na planie filmów kanibalistycznych Włocha realnie umierały zwierzęta. Takim osobom odradzam też seans "Psów". Ten sowiecki film post-apo skojarzył mi się nieco z australijskim arcydziełem kina outback "Wake In Fright" (1971) Teda Kotcheffa, w którym mamy drastyczną scenę polowania na kangury.
Pierwszy seans. Czas trwania: 90 minut.