Wydumany i okropnie nudny. Zamiast nakręcić trzymający w napięciu thriller, reżyser serwuje pseudo-artystyczną papkę nie do strawienia. Chaotyczna reżyseria dopełnia całości, przyprawiając o mdłości.
I gdyby nie bezbłędna gra Ziyi Zhang, niezła strona techniczna i miejscami temat podjęty w filmie, "Fioletowy motyl" byłby całkowitą porażką.
Spodziewałem się czegoś podobnego w klimacie do "Ostrożnie, pożądanie". Srodze się zawiodłem.
Przypomina odrobinę "Ostrożnie, pożądanie". Ziyi gra Chinkę, która musi uwieść Japończyka. Sceny zbliżenia jednak bardziej subtelnie rozegrane (czasami ledwie wyrażone) i bez nagości. Reżyser donikąd się nie śpieszy, często przedłuża sceny po to żeby wydobyć z postaci wszelkie emocje. Reżyseria jest tu mistrzowska. Wspaniałe zdjęcia z licznymi zbliżeniami twarzy, świetne użycie głębokich cieni, długie ujęcia. Akcja też jest, strzelają itd. ale wyłącznie wtedy, gdy to jest niezbędne. To bardziej dramat szpiegowski niż thriller szpiegowski (choć napięcie w kluczowych momentach, zwłaszcza pod koniec filmu, ogromne). I muszę przyznać, że przy tym filmie "Czarna księga" i "Ostrożnie, pożądanie" wypadają znacznie, znacznie słabiej. Zwłaszcza film Verhoevena wygląda na bajeczkę. Tak więc jeżeli interesuje kogoś poważne kino szpiegowskie w którym nacisk położono na przeżycia bohaterów, realia historyczne, a nie szybką akcję i odważną erotykę, to polecam.