Na początek małe sprostowanie - film ten jest bardziej baśnią niż dramatem; utrzymany został w poniekąd onirycznym klimacie, pojawiają się tu też ewidentne elementy baśniowe - czyt. nierzeczywiste. Mamy i poszukiwanie skarbu, i tajemnicze dzieci włóczące się po pustyni, i niewyjaśnione zaginięcia, tajemne księgi, a wszystko zespolone barwną stylistyką i bliskowschodnim folklorem. Wychodzi z tego urzekająca mieszanka, przypominająca "Sindbada Żeglarza" bądź baśnie 1001 i 1 nocy, sympatyczna opowieść, w którą warto się wczuć, będąc spragnionym kinowej egzotyki.