Mądry film poruszający temat skomplikowanych i trudnych relacji rodzinnych wynikłych i powtarzajacych się na tle wciąż powracających przykrych wspomnień z przeszłości.
Przeurocza scena niesztampowej prosto z serca złożonej przysięgi małżeńskiej a później sceny równie niebanalnego wesela z super muzyką i tancerkami. Kiedyś się zainspiruje : )
Film raczej z tych niedocenionych :) Fajnie się zaczął - niby relacje dwóch sióstr były w porządku, ale potem powychodziły dawne urazy i tak naprzedmiennie.
Niesamowita była postać toksycznej Kym, nie mogłam od niej oderwać oczu przez cały film. Miałam wrażenie, że ona tak bardzo nie umiała sobie poradzić z tym, co zrobiła, że postanowiła udawać, że to ją tak bardzo nie obeszło. Momentami było mi jej żal że tak traktuje ją rodzina, że nawet oni jej nie chcą, a momentami sama chciałam na nią krzyknąć i nią potrząsnąć, bo była taka nieznośna!
Skomplikowane relacje rodzinne faktycznie zostały dobrze przedstawione, zwłaszcza gdy Kym pyta się matki dlaczego zostawiła z nią brata, skoro wiedziała, że ćpa. Albo gdy Rachel mówi, że nie chce by Kym siedziała przy stole ze swoją rodziną na jej weselu.
To nie Kym była toksyczna, tylko Rachel. Żeby to dobitnie pokazać zabrakło w filmie sceny, z której wynikałoby jednoznacznie, że to ta nieskazitelna siostra miała się zaopiekować bratem, ale zostawiła go pod opieką ćpunki bo wolała pójść np. na randkę. I dlatego, że relacje rodzinne są tu źle pokazane, uważam że to nie jest dobry film. Chociaż sam pomysł dobry i tematyka szlachetna.
Może mi wyjaśnicie na czym polega mądrość tego filmu, dlaczego jest on inspirujący i w którym miejscu jest poruszający?