Jest babka z problemami, która wychodzi z ośrodka odwykowego. Dalej relacje
z rodziną, dużo gadania, ciągle takie same spojrzenia (najczęściej)
aktorek... tak jest w każdym tego typu filmie. Spora część z nich leci na
TVP2 o 20.00.
Ale coś wyróżnia "Rachel...". To osoba reżysera - Jonathan Demme. I tutaj
zmyłka: nie ma ten film elementów wspólnych z największymi dokonaniami tego
pana ("Milczenie owiec", "Filadelfia"). Dlaczego?
Otóż J.D. naoglądał się najwyraźniej nowego kina skandynawskiego (pokroju
Moodyssona, czy nawet Dogmopodobnych tworów) i zaczął naśladować sposób
filmowania.
Wszystkie ujęcia, sposób cięcia, montowania, oddawania przestrzeni są
żywcem wyjęte "Tylko razem" czy czegoś takiego.
Nie jestem do końca przekonany, czy się to sprawdziło w odpowiadaniu takiej
właśnie historii, ale przynajmniej dzięki temu "Rachel..." czymś się
wyróżnia.
Od razu widać, że jesteś koneserem typowych amerykańskich obyczajówek na tvp2 ;) A kino ambitne to taka zasłona dymna ;)
A "Rachel..." to jest kino ambitne??? LITOŚCI! Chyba dla zjadaczy popkornu i fanów filmów na podstawie gier komputerowych. Jak komuś się wydaje, że zionięcie z ekranu nudą, dużo gadania i kręcenie z ręki to kino ambitne, to proponuję wybrać się na jakiś festiwal filmowy i chociaż odrobinę liznąć kina ambitnego. Ambitny to jest tylko pomysł na ten film, i do tematyka szlachetna. Dawno nie widziałem tak źle zrobionego filmu.
Dzięki, że podszedłeś do mojej wypowiedzi na luzie ;) Absolutnie nie chciałem nic imputować Ci osobiście. Pisałem "tak ogólnie" zapominając, że odpowiadam na Twój post. Pozdrawiam! :)
"""""Otóż J.D. naoglądał się najwyraźniej nowego kina skandynawskiego (pokroju
Moodyssona, czy nawet Dogmopodobnych tworów) i zaczął naśladować sposób
filmowania.
Wszystkie ujęcia, sposób cięcia, montowania, oddawania przestrzeni są
żywcem wyjęte "Tylko razem" czy czegoś takiego. """"
Brawo. A wystarczyłoby zajrzeć do ciekawostek, aby wiedzieć, że Demme podczas kręcenia "Rachel Getting Married" inspirował się "Festen" a zwłaszcza "Tuż po weselu", który to film oglądali wraz z ekipą wielokrotnie na planie. Gratuluję rzetelnego podejścia do tematu...czy czegoś tam.
no wg mnie ten brudny, prawdziwy film niszczy mdłą i hollywoodzką i do bólu ckliwą "Filadelfię" w przedbiegach.
Proszę mi wytłumaczyć na czym polega prawdziwość tego filmu? Bo wg mnie relacje rodzinne pokazane w tym filmie są wyssane z palca.
mam wrażenie że oglądaliśmy dwa różne filmy... obyczajówka - oczywiście, ale czy taka typowa... i nie mam tu na myśli "kręcenia z ręki" to tylko element stylistyczny, jednym się podoba, drugim nie, mojej uwagi to specjalnie nie zaprzątało, i tak chyba ma być. Co do gadania - żal.pl: po co oglądać filmy obyczajowe kiedy się oczekuje kina akcji? bo film p r z e g a d a n y nie jest; dialogi pełnią w nim konkretną funkcję - jak to w obyczajówkach, odkrywania kolejnych "warstw" kryjących się pod pierwszym wrażeniem sympatycznej i dość "empatycznej" rodziny - bo przecież oczywiście gdzieś tam w szafie ukrywa się... wiecie kto ;) zresztą akcja jest mocną stroną filmu, sytuacja bynajmniej nie jest statyczna i momentami zmienia się jak w kalejdoskopie, dydaktyzmu niewiele (jak na t y p o w e amerykańskie kino tyle co nic) , chyba że taki bardzo podstawowy, wynikający z wartości humanistycznych, do tego faktycznie w pewien sposób "brudny".Jednym słowem - film wart obejrzenia.