lekkie rozczarowanie.
Większą część filmu ogląda się ni mniej ni więcej, tylko jak dwugodzinną retransmisję jakiejś MTV. Tyle tylko, że videoclipy zawierają tu muzykę z czasów na długo przed powstaniem MTV.
DJs przez większość czasu zachowują się tak, jakby właśnie coś wypili albo czegoś powąchali. Brytyjscy politycy zaś (Kenneth Branagh) są tu po prostu karykaturami aż do przesady.
W sumie mamy tu serię odrębnych scenek, nie do końca układających się w spójną historię. Ba, w "To własnie miłość" tego samego Richarda Curtisa - też było chyba z dziesięć równolegle się snujących wątków. Ale każdy z nich jakoś tam, ze sceny na scenę, postępował do przodu. Tutaj, przynajmniej w części, kolejna scena z didżejem X niekoniecznie wynika z poprzedniej sceny z tym samym didżejem a kolejna scena z didżejem Y niekoniecznie nawiązuje do poprzedniego pokazania się igreka na ekranie.
Cóż, miłośnicy brytyjskiej muzy z lat 60. wciąż żyją. A nawet skutecznie zarażają swą miłościa wciąż nowe pokolenia. Dla tych to kategorii widzów jest ten film. A dla pozostałych? No nie wiem...
mnie właśnie zachęciły i... koniec końców rozczarowały. w tym filmie panuje zbyt duży chaos, jakby twórcy [bądź sam Curtis] mieli pełno świetnych pomysłów na pojedyncze sceny, ale zabrakło umiejętności sklejenia ich w jedną, spójną całość. sama konstrukcja postaci DJ'ów rewelacyjna,[dla przeciwwagi postaci polityków przerysowane poza granice, Brannagh wyglądał jak nazista :D], ale... właśnie. czegoś zabrakło. i ogólnie film wydał mi się zbyt długi, zdecydowanie rozciągnięta katastrofa statku. dałem 7/10, ale jednak 6 będzie lepsze. naprawdę szkoda.
nawet nie chce mi sie czytac tych komentarzow do polowy moi drodzy... macie porpostu pewnie operowy gust... :)
rock n roll !
fck yeah ;]
A myślisz, że komuś chce się czytać twoich RECENZJÓW, pokrzywu?
PS Bez słów na literę F: jeśli pozostałeś fanatykiem muzyki z lat 60. - twoje prawo!
wal się na cyce wypierdku mamuta. wyluzuj, zapal coś, nie wiem co ci pomaga. Chyba że kij w tyłku po migdałki masz od urodzenia. Nie wiesz o czym mowa, ale usłyszałem faka i od razu gorzej.
Widzę, że szanowny interlokutor już się w coś walnął oraz zapalił coś wyluzowującego. Ale żeby od razu zaraz potem siadać do klawiatury - to chyba lekka przesada.
Niektórzy z nas po prostu nie wiedzą co to dobre kino. Jeżeli słyszę, bądź czytam niepochlebne opinie, to robi mi się przykro, bo ludzie, którzy je piszą, albo filmu nie oglądali, albo go nie rozumieją.
Każda z ról, którą stworzyli aktorzy jest tutaj majstersztykiem i wspięli się oni na wyżyny swoich możliwości. Konwencja karykaturalnych i przerysowanych postaci, była działaniem celowym co podtrzymywało komediowy charakter samego filmu. Cała historia składa się w piękną całość, a każda scena była doskonale przemyślana, oczywiście przy założeniu, że widź wiedzieć będzie co to detal, na który przy tym kinie trzeba zwracać uwagę.
Film trzyma w napięciu do ostatniej minuty i jest wart obejrzenia raz nie jeden.
PS. Koło recenzenta, to ty nawet nie stałeś.
Jak powiedział Bill Nighy, ze swoim nieprzyzwoicie dystyngowanym angielskim akcentem: "Rock'n'roll".
Totalnie się zgadzam. "Radio na fali" to jeden z takich filmów, których negatywnych ocen nie mogę po prostu zrozumieć.
Hah! Mój ukochany argument na filmwebie: "komu się nie podobało, ten nie zrozumiał". Przepraszam, ale albo dyskutujemy o walorach filmu, albo o tym kto jest bardziej kumaty. Żadnego dzieła Pan tak nie wybroni, jakiekolwiek by nie było. Troszkę więcej pokory i uczciwości w dyskusji. Pozdrawiam!
Fakt, że film spodobał się Tobie, który sam sobie wpisałeś MARYCHĘ jako część własnego nicka - nie winika jeszcze, że film jest jakoś obiektywnie dobry. Że jest skończenie zły - też nie wynika, bo tu nie obowiązują kategorie obiektywne.
Konwencja karykaturalnych i przerysowanych postaci najwyraźniej spodobała Ci się do tego stopnia, iż Twój własny post utrzymałeś w konwencji mocno krzywolustrzanej... do czego oczywiście masz pełne prawo.
"PS. Koło recenzenta, to ty nawet nie stałeś." - A Ty tutaj chciałeś coś sensownego oraz na temat powiedzieć? No to Ci się chyba nie do końca udało.
Film_Polski BREDZISZ, do tego nadużywasz zaczepnego tonu i po co Ci to? Jak widać nie lubisz i nie kumasz muzycznych filmów, a takich trzeba być fanem, zwłaszcza jeśli chodzi o kino brytyjskie tego gatunku. Film jest fabularny, ale zamierzone jest zastosowanie środków typowych dla filmu dokumentalnego, a wszystko po to by przedstawić i zobrazować w sposób jak najbardziej realistyczny pływające radia tamtego okresu. Twórcy chcieli by widz poczuł prawdziwy klimat tamtych czasów.
mi też się bardzo podobał i nie obchodzi mnie co myślą o nim krytycy- oficjalni czy filmwebowi. Ten film uświadomił mi jak bardzo uwielbiam muzykę i że jest ona tego warta na sto procent :) nie wszystkie, ale wiele postaci jest fantastycznych- wyrazistych i zabawnych. Trochę na pocątku gryzło mnie przeplatanie ze scenami, jak by to nazwać, rządowymi. Było trochę sztucznie i momentami faktycznie za bardzo przerysowani ci politycy i tylko dlatego dałam 9 zamiast 10. Ogólnie świetna produkcja
Na 9 czy 10 jak dla mnie film nie zasługuje. Dałam 7 bo przyjemnie się oglądało. Btw wkurza mnie to zawyżanie ocen filmom. Jeżeli używam określenia bardzo dobry to daję ósemkę i ewentualnie serduszko jak uwielbiam ten film. Co innego ubóstwianie jakiegoś "dobrego" lub "niezłego" filmu - do tego służy serduszko a nie 10. Jak dla mnie 10 jest zarezerwowana dla obrazów w jakiśtam sposób wybitnych, zapadających w pamięć. :P Ale to takie tam moje małe dywagacje. ;)