Nie ukrywam, że film zauroczył mnie swoją atmosferą; zaśnieżone odludzie, tajemnicze
wykopalisko badawcze, pradawna zmarzlina i legenda o krwawym Mikołaju-ludożercy -
coś pięknego. Połączenie czarnego humoru, naturalizmu, fantazji i, do pewnego stopnia,
oryginalnego pomysłu potencjalnie mogło uczynić z "Rare Export" persyflażowy
odpowiednik Carpenterowskiego klasyka. Niestety, scenariusz jest kulawy i
niedopracowany, a przy tym stylistycznie nierówny. Gdyby nie to, iż zamiast przykładnie
złego Obcego mamy, odwrócony workiem do góry, symbol dobroci, to pewnie ów Święty
obaliłby się o własną brodę. Ode mnie 4 + 1 za niezwykłą atmosferę.