Z cyklu "Z HISTORII FILMU", krótka notatka na temat nowatorstwa Rashomona:
"Arcydzieło klasyki filmowej, które zapoczątkowało w kinie światowym wielki dialog różnych kultur, zastosowanie tzw. modalnej struktury narracyjnej (akcja zmienia swą wymowę w zależności od kolejnego narratora); niezwykła stylistyka wizualna i dźwiękowa; mimiczna i plastyczna ekspresja aktorów nawiązująca do teatru kabuki; muzyka na motywach Bolera Ravela i starannie wyselekcjonowane odgłosy. "
Bardzo podobny zabieg narracyjny występował już wcześniej w Obywatelu Kane. Tam też każdy człowiek odwiedzany przez Lelanda inaczej opisywał Kane, przez co mieliśmy różne punkty widzenia na jego postać. Różnicą jest to, że narracja w Rashomonie skupia się na wydarzeniu, u Wellesa na osobie.
Dzieło Orsona powstało jednak 9 lat wcześniej.
W Rashomonie każdy skupia się na sobie nie potrafiąc zrelacjonować sytuacji tak jak wyglądała. Wszyscy kłamią, nawet drwal. Myślę, że Kurosawa robiąc ten film chciał pokazać, że nie wszystko jeszcze stracone (końcówka) jeśli chodzi o moralność i czyny człowieka. A skąd te jego ogromne wątpliwości o których mówi fabuła? To oczywiste. Mamy 1950 rok. Wojna pokazała, że człowiek jest "zdolny" do wszystkiego. Dlatego film jest pionierskim jeśli chodzi o "dialog różnych kultur". Jego stylistyka mnie bardzo urzekła. Mamy tu genialne kadry (oświetlony las, padający deszcz czy "sąd" ), świetną muzykę która tworzy niesamowity klimat i wielkiego Mifune. Czyste arcydzieło mistrza Kurosawy, jeden z lepszych filmów z jakim miałem do czynienia. Po 63 latach nie stracił nic ze swej wartości, z wcześniejszych produkcji jedynie Obywatel Kane jest w tym wielki, ale końcu jest "powszechnie uznawany za najlepszy film w historii" więc nie porównywałbym, tym bardziej że kino azjatyckie i amerykańskie to inna bajka.
Oczywiście, że Rashomon to ważny film choć mnie nie przekonał za bardzo przez tę fantastykę. Nie porównuje jednak całości filmu z Kane'em tylko jeden element: sposób opowiedzenia historii, czyli narrację. Sam Kurosawa przyznał, że inspirował się filmem Wellesa.
Nie zapominajmy, że akcja filmu dzieje się w średniowiecznej Japonii. Czytałem, że wówczas w religiach ludowych czy nawet w tradycyjnej religii Japonii - Shintō takie praktyki jak przywoływanie ducha zmarłego za pomocą medium miały częste miejsce. Dodatkowo otrzymujemy niezapomniane sceny filmu, które robią ogromne wrażenie.