Bardzo dobry. To swoista satyra współczesnego stylu życia. Świata powierzchownego, pustego i wyjałowionego z głębszych i prawdziwych emocji. Gdzie rządzi sztuczność, plastik i komercja. Tu nawet “never give up” nic nie znaczy. Jest jedynie sloganem w kolejnej chałturze. W takim świecie łatwo jest się zagubić, stracić orientacje i umiejętność rozróżniania rzeczy ważnych od nieistotnych.
Świetne aktorstwo (wszystkich, co zwykle jest zasługą reżysera), naturalne dialogi i dowcip (moja ulubiona scena to ta na kąpielisku - uśmiałem się jak norka)
Tym bardziej szkoda, że frekwencja w kinach na ten film jest raczej niewielka (na moim seansie było jakieś dziesięć osób). W pewnym sensie potwierdza to tezę zawartą w filmie. Znacznie lepiej sprzedaje się tandeta byle była tylko ładnie opakowana. Nic dziwnego, że legendarne studio filmowe znane z filmów Felliniego zajmuję się produkcją reality show. No cóż “show must go on” and… never give up;)