Film w mojej ocenie bardzo ciekawy, ale.... mam wrażenie, że opowiada o czymś więcej niż jest pokazane. Moja interpretacja skłania się ku stwierdzeniu, że żona (Olivia) była nieobecna na tym rejsie. Peter płyną sam, najprawdopodobniej po śmierci żony - skąd takie wnioski ? Olivia z nikim nie wchodzi w głębsze relacje, mam wrażenie, że kapitan który jest rozwodnikiem po prostu wyobraża sobie kobietę, z którą chciałby spędzić samotność na statku, bo brakuje mu żony. Peter z kolei kilka razy mówi niejako sam do siebie, wyciąga dłoń do żony, ale ona tam nie stoi - taki jest kąt kamery. W pewnym momencie mówi, że "chce swoją żonę z powrotem", a kilka minut później Olivia czyta jego książkę, z której dowiadujemy się, że Antarktyda to tak naprawdę nic znaczącego - otchłań w którą wpadamy.... No i na końcu, łączą się razem, a kapitan ich szuka bezskutecznie, niejako potwierdzając że mąż dołączył do żony...