Trzecia cześć była zajebista ze względy na post apokaliptyczny klimat rodem z "Mad Maxa", ale w czwórce jest tak pełno głupot, że aż głowa boli.
Przede wszystkim przesadzili z ilością Matrixa i momentami wygląda to debilnie. Główny adwersarz nie ma właściwie osobowości, a na koniec jeszcze mu się oczy świecą jak żarówki nie wiedzieć czemu, no i masa nielogiczności - wysadza statek w powietrze, a zamiast tego siebie.
Tą część ogląda się dobrze do pewnego momentu, lokacje w więzieniu są klimatyczne, acha i jeszcze ten potwór nie wiadomo skąd.
No i ta część nie jest w ogóle straszna, może dlatego, że nie utożsamiamy się w ogóle z nowymi postaciami - LJ, czy ten koleś co tam był żołnierzem wcześniej Umbrelii w dwójce to przynajmniej można było za nich trzymać kciuki, a tu? Sama Alice/Milla nie da rady. No i jeszcze raz za dużo Matrixa.
dr Isaacs był 100x bardziej klimatycznym czarnym charakterem, bo był mało przewidywalny, a ten gość jest cienki i stereotypowy, jak dowcip ze stereotypową blondynką. W sumie czy on coś gra, wygłasza parę kwestii jaki to jest wspaniały, strzela w głowę jakiemuś gościowi i cała jego gra, no i na końcu podróżuje w przestrzeni i wciela się w Neo. Nie wiemy skąd się wziął, nie ma w ogóle osobowości, poza tym, że pragnie władzy, zniszczenia..
A główny zły charakter tej części to jakby agent Smith na sterydach, bo bardziej przypakowany :) ;).