W latach 60-tych byłem akurat w wieku "hippisowskim". To film o przemijaniu tej epoki...
Od lat czekam na ponowne przebudzenie się młodych i wniesienie czegoś nowego, odświeżającego, kontestującego w ten cokolwiek już dekadencki i zmurszały świat - choćby po to, aby znów wspaniale, jak wtedy, rozkwitła sztuka!
A jak sobie to wyobrażasz, skoro "wszystko już było"? Rewolucje obyczajowe, muzyka, bunty młodzieży, powroty do starych, surowych zasad, przeróżne odmiany sekt, religii, ruchów społecznych itd., itp. Co może być jeszcze? Wszystko zatoczyło koło, a pod względem sztuki, muzyki, świat zjada własny ogon.