Czarna komedia. Hmm lubię czarne komedie, ale na tej ani razu się ie uśmiechnąłem i jakoś z trudem mi się to oglądało. Nic mnie w tym filmie nie poruszyła, dla mnie jest mdły. A na pewno nie śmieszny. Nie złapałem klimatu filmu, który wszyscy tak polecają...
Bo wiesz... film jest czarno biały, a to takie głębokie i tak niesamowicie oddaje klimat tamtych czasów...
Niemało widziałem czarnych komedii i choć nie zawsze się śmiałem, to praktycznie nie zdarzyło mi się, bym nie wiedział, z czego twórcy filmu oczekują, że będę się śmiał. W filmie nie dostrzegłem ani grama czarnego humoru. Dla mnie to typowy dramacik z elementami komedii. Komediodramat =/= czarna komedia.
Film jak dla mnie średni. Jakoś się nie nudziłem, ale w fotel mnie nie wbiło. Historyjka niezbyt porywająca, choć przynajmniej bez niepotrzebnych dłużyzn. Wręcz groteskowy motyw monety fajnie się wkomponował w całość.
Co do gry aktorskiej... jest po prostu poprawna. IMO jedyną bardziej wymagającą rolę miał Dorociński.
Jak dla mnie to film spod ostatnimi czasy modnego wręcz znaku "wszyscy wpoili sobie, iż jest głęboki jak cholera", a tak naprawdę to po prostu... film.
Rozumiem, że zrobienie filmu w takich a nie innych barwach miało oddać tamte czasy. I może nawet w miarę to wyszło. Ale biorąc pod uwagę, że miała to być czarna komedia to powinna mnie rozśmieszyć. Bo czy jest ona czarną, zieloną czy różową komedia to nadal jest KOMEDIĄ i powinna bawić, a ta nie wywołała we mnie tego efektu. Co do historii to dla mnie jest tak jak napisałem- mdła.
Niekoniecznie każda komedia musi widza bawić, przecież każdy ma odmienne poczucie humoru, niektórych śmieszą czarne komedie, innych one odrzucają. Jednych bawią komedie romantyczne i perypetie miłosne, drugich to nudzi, innych śmieszą komedie typu "American pie", na których ja na przykład siedzę znużona i zażenowana. Dla każdego powinno być coś dobrego w tymże gatunku, nie przy każdym filmie "komediowym" musimy pękać ze śmiechu.
Mnie niestety "Rewers" nie rozbawił niczym, i w sumie nie dostrzegłam tam nic zabawnego, co mogło by ewentualnie śmieszyć innych. Jedynie podczas sceny, gdy babcia przedstawia genialny pomysł ukrycia kości amanta w jej trumnie, lekko się uśmiechnęłam, ale bardziej uradowała mnie własna przenikliwość, niż dowcipność fabuły...
Ten film jest nudny i mało finezyjny, a aktorzy odpychający, wszyscy "dobrzy" tylko wg utartej opinii. Ogólnie to Buzek jest wstrętna i niesympatyczna, ale ludzie interpretują to jako wielce oryginalny składnik jej aktorskiego emploi. Jej sposób zachowania to wzrok wariatki, mówienie przez zęby i napinanie paskudnej szyi i tak wszędzie gdzie tylko się pojawi. Nie kaptuje widza, a raczej irytuje miałkością. To samo Dorociński w każdym filmie gra tak samo, prezentując tę swoją minę znaną z "Vinci" i ogólnie jak zawsze ma się ochotę przyłożyć mu z liścia, że już nie wspomnę o scenie seksu, niezbyt artystycznej (tak wiem, miała być "przaśna"), ale za to wulgarnej. Janda gania jak nawiedzona, rzucając swoje egzaltowane uśmiechy, czyli jak zwykle i bez zmian, a babcia Polony znowu wlazła w pielesze i truje z biegiem lat i dni. Wiem, że nie ma uniwersalnych aktorów i ja w takich nie wierzę, ponieważ to godzi w ludzki indywidualizm, ale w tym filmie zaprezentowali całkowicie nudny, schematyczny warsztat, wyzuty z emocji. Ogólnie tez reżyser się nie popisał, zabrakło iskry artyzmu i charyzmy, nie zainspirował aktorów, sami wydawali się znudzeni.
A moim zdaniem , ten film właśnie jest "głęboki jak cholera" . Ciężko znaleźć inny film, w którym poruszonych byłoby tyle problemów zarówno dawnych ( powstanie, komunizm) jak i współczesnych (homoseksualizm , aborcja, morderstwo) . jeśli chodzi o elementy czarnego humoru, również się nie zawiodłem. Sama postać babci , była w tym filmie niezwykle groteskowa:) Jeśli chodzi o klimat, to tak jak mówisz, największą rolę w tym względzie odgrywa to, że film jest czarno-biały. Ale wpływa na to również przedstawiony obraz Warszawy, jak i postacie. Ogólnie film bardzo mi się spodobał, myślę , że jeszcze w niedługim czasie sięgnę po niego ponownie.
Cóż, mnie "Rewers" nie śmieszył tylko za pierwszym razem. Nie mogłem się połapać, o co w nim chodzi. Albo po prostu jak na czarną komedię, to goryczy w nim za dużo. Za drugim razem już mnie śmieszył. Scena z księgowym - majstersztyk...
mnie chyba ten film w ogóle nie śmieszył, właściwie nie wiedziałem, że to komedia. mi to bardziej przypomina film noir.
Mam podobne odczucia, to wejście w klimat noir. Natomiast określenie "Rewersu" jako czarna komedia, to chyba wyłącznie zabieg marketingowy dystrybutorów.
Może pomyśleli, że inna nazwa noir - czarne kino, to synonim do czarnej komedii. :D
Ewentualnie znaleźli parę żartów w filmie, więc uznali, że skoro czarno-biały. To czarna komedia. :)
Również jestem zdziwiony wysokimi ocenami tego filmu. W którym miejscu jest on komedią? Ode mnie także 2.
Widzisz,bo do tego trzeba podejść z lekką rezerwą. Odbierasz to tak jak ty czujesz,a nie dostosowujesz się do gatunku,który został przypisany przez dystrybutora czy innego weryfikatora na filmwebie. Niektóre filmy ciężko zinterpretować do jakiego gatunku mają się zaliczać,tak jest w tym przypadku. Raz przechodzimy z lekkiej komedii do dramatu obyczajowego,po czym wtrącamy się w chwile grozy i thrillera. Reasumując dawanie temu filmowi 2 tylko dlatego,że ma się problemy z tożsamością gatunkową,rysuje się w barwach komedii,którą zrobiłeś :)
P.S I szczerze nikomu tego filmu nigdy bym nie polecił. Ludzie są zbyt głupi żeby polecać im takie tytuły,muszą do nich trafić sami.
Popieram, że nie jest to definicyjna czarna komedia, takim tworem jest np. "Ciało" (tak żeby nie wychodzić z polskiego podwórka).
Ale w takim razie co to jest? Humor rzecz względna...
Dramat-romans z elementami noir?
Thriller-romans z elementami groteski?
Czarny romans?
Nie wiem sam. Pewny jestem tego, że w niczym mnie ten film nie ujął. A wręcz odepchnął.