Do miasteczka Del Rio przybywa łowca nagród Quentin Leech (Kenny Rogers). W miasteczku odbywa się ślub Benjamina (Travis Tritt) z meksykanką Marią (Laura Harrington). Podczas gdy najwyraźniej całe miasteczko zbiera się w kościele na ślubie na lokalny bank napada gang Walkerów, któremu przewodniczy Jake Walker (Brion James). Podczas ucieczki gang porywa świeżo poślubioną wybrankę Benjamina. Quentin i Benjamin mimo początkowej niechęci do siebie łączą siły na złapać gang. Przyznam, że osobiście niezbyt przepadam za westernami kręconymi w latach 90. Rio Diablo jest bardzo prostym, zarówno na poziomie historii jak i wykonania westernem. Jednak jako produkcja telewizyjna spełnia swoje zadanie i dostarcza widzowi rozrywki. Jest on dość schematyczny i czasami naiwny ale i nie sili się na bycie czymś więcej niż produkcją telewizyjną. Cała fabuła opiera się na tym, że dwóch mężczyzn, młody i stary czyli mistrz i uczeń łączą siły by dopaść wspólnego wroga, choć ich motywacje są różne. Dla Benjamina to sprawa bardzo osobista, natomiast Quentin jak to łowca nagród pracuje dla pieniędzy. Gdy film wyłoży nam wszystkie karty i wyklaruje się cała idea na film, ten będzie zmierzał w prostej linii do końca. Największym plusem filmu jest postać Quentina Leecha. Kenny Rogers stworzył postać bardzo charyzmatyczną. Choć twórcy próbowali dać mu znamiona pewnej dwuznaczności moralnej to jednak jest on na tyle charyzmatyczny i przekonywujący w swojej roli, że widz od razu z nim sympatyzuje. Najfajniejszym pomysłem, który praktycznie zbudował całą postać Quentina było szacowanie szans lub możliwości wyjścia z sytuacji jego przeciwników. Znacznie słabiej wypadł przy nim inny muzyk country Travis Tritt jako Benjamin. Wyraźnie brakuje mu warsztatu aktorskiego jak i charyzmy. Na początku Tritt grał zbyt przerysowanie i czasem nawet irytował a potem już kompletnie zniknął w cieniu Rogersa. Już nawet po samym finale nie wychodzi z jego cienia. Całkiem nieźle zagrał również Stacy Keach jako Kansas. Brion James był zdecydowanie na krótko na ekranie przez co ciężko ocenić zarówno jego grę aktorską jak i postać. Na plus także sceny akcji, które były naprawdę nieźle nakręcone. Cała realizacja z resztą wypadła dobrze. Trzeba pamiętać, że to tylko produkcja telewizyjna. Do samych twórców nie można mieć uwag ponieważ zrobili poprawny western telewizyjny. Ja jednak jako widz jestem odrobinę bardziej wymagający. Nie ma w tym filmie czegoś co by mnie zaskoczyło, coś co by wyróżniło ten film. Brakowało mi jakiegoś mocniejszego akcentu. Rio Diablo ogląda się lekko ale już po seansie szybko się o nim zapomina. Po ten obraz można sięgnąć w ostateczności. Przy całym spektrum westernowych produkcji ten po prostu wypada blado i przeciętnie. Kilka niezłych scen i Kenny Rogers to dla mnie jednak za mało.