Zrobilem sobie maraton filmów z serii "Rocky" przed wybraniem się na "Creed II"
W zasadzie pierwsze dwie części znakomite z czego pierwsza najlepsza. Część trzecia pokazuje Rockyego niczym Carringtona, zupełnie inna osobowość momentami a do tego zdjęcia na pograniczu filmu telewizyjnego a kinowego i te pojedynki bokserskie, które wraz z częścią czwartą wejdą na poziom superbohaterskiej nawalanki bez logiki, która wysiadla gdy nagle problemy Rockyego z okiem zniknęły i już nie było dramatu, że "jeszcze jedna walka i oslepnie" ale w części pisteje Sly zapragnął by logika powróciła, by superbohaterski Rocky na powrót stał się zwyczajnym kolesiem, takim z dzielnicy ale mu to nie wyszło. Już zaslona milczenia na ten dialog: Rocky: "pogwalce Cię jak parkometr" Adrian: "będzie Cię to kosztowało ćwierć dolara" udajmy, że tego nie było. Udajmy, że nie było też w ogóle całej części piątej gdzie dialogi i aktorstwo pozostawiają wiele do życzenia. Sege mial w sobie charyzme ale Tommy ani jednego ani drugiego. Pomyslyr na zawiązanie akcji dość śmieszne. A pomyśleć, że dwadzieścia lat temu lubiłem tę produkcję