Seria Rocky przestała mi się podobać a zaczęła irytować gdy dorosłem na tyle aby cokolwiek rozumieć z zasad boksu zawodowgo.
Film jest całkiem dobry do momentu samej walki. Bo gdy tylko patrzyłem jak obaj woje potykali się nie wiedząc cokolwiek o jakiejkolwiek gardzie i przyjmując kolejne ciosy na głowę z pasją worka treningowego, bliżej im było do show wrestlingu niż walki bokserskiej wagi ciężkiej.
Sly może niech się zajmie swoją ostatnią pasją - malarstwem, bo widocznie ma zbyt wiele czasu wolnego marnując energię na tego typu dzieła.
Jeżeli nie wierzysz, że bokserzy mogli walczyć w ten sposób nie używając prawie wcale gardy proponuje żebyś zobaczył walki Muhammada Ali.
On walczył właśnie w podobny sposób (charakterystyczna niska garda), przez co najprawdopodobniej zachorował na Parkinsona.
Tak jak wyżej - to nie jest film o boksie, więc nie rozumiem twoich zarzutów.
Hmm - Rocky mieni się bokserem, jego treningi wyglądają typowo dla tego sportu, kulminacją filmu jest walka bokserska - stad wnioskuję, iż opowiada on o boksie i świecie z nim związanym.
A co to do Aliego pewnie masz rację, ale On raczej nie przyjmował w czasie walki kilkudziesięciu ciosów na głowę i mimo niskiej gardy skutecznie z niej korzystał jak i ze swej szybkości.
Ale rozumiem też, iż kino rządzi się swymi prawami i realistyczne ukazanie walki bokserskiej mogłoby nudzi po prostu część widzów.
To nie jest film o boksie. Zobacz z resztą ile czasu zajmuje sama walka w filmie. Z 10 min przed końcem. Film jest dla ludzi dojrzałych emocjonalnie ( niektórzy mogą się tym poszczycić w wieku 18 lat inni do 50-tki są niedojrzali), którzy rozumieją co w życiu jest najważniejsze, którzy coś osiągnęli, coś stracili. Film dla prawdziwego mężczyzny ale i żonie też się podobał. To nie Rocku I, II, czy III to całkiem nowy Sylwester Stallone :) Jak dla mnie świetny.