naprawde, szkoda czasu. nie mówiąc juz o pieniądzach na kino. kloaczny amerykanski humor. zero fabuły. naprawde szajs
A ja się nie zgadzam, choć moment z pierdami przypomniał mi niiiiiiiskich lotów komedie z Edddie Murphym, ale w tym akurat filmie jakoś mi aż tak bardzo to nie przeszakdzało, a fabuła jest co z tego, że niespecjalnie wyszukana - przecież to komedia jest. Nie jest to oczywiście najśmieszniesza komedia pod słońcem , ale śmieszy momentami do łez. Daję 7/10, może nieco za wysoko, ale mnie po prostu podpasował. Na poprawienie nastroju jak znalazł:)
Jak komuś poprawia nastrój lizanie gówna, czy szczanie sobie po twarzy to współczuję... Widząc takie sceny utwierdzam się w przekonaniu, że Amerykanie są pop...doleni.
rzekł pan w garnku na głowie.
Amerykański humor jest specyficzny ponieważ jest uniwersalny.
A year one ani przez chwile nie próbuje być ambitnym filmem dla wąskiej
grupy odbiorców. Ten film jest tak samo zrozumiały w Stanach jak i w PL,
czy w innych kręgach kulturowych. Ot po prostu sprawnie nakręcony
czasoumilacz.
Więc garnek na głowę i szukaj kina ambitnego, skoro nie potrafisz się
pośmiać z rzeczy po prostu oczywistych.
jak dla mnie poczatek filmu byl dla mnie obiecujacy, ale im dluzej ogladalem ten film tym bardziej sie nudzilem.. osobiscie nie polecam
i nie pisac ze glupia skladnia zdania czy cos w tym stylu:p wiem ze sie powtorzylem:p
Dopóki nie obejrzałam tej komedii, sądziłam, że "The Love Guru" jest największym gniotem wszechczasów. Myliłam się.
Nikt nie zwróci mi tej zmarnowanej 1,5h życia.
Jestem ateistką, ale moim zdaniem poglądy religijne nijak się mają do oceny jakiejś produkcji filmowej, no chyba że chodzi o "Niewinność muzułmanów" :-)
Za nic nie mogę sobie przypomnieć żadnej sceny z tego filmu, kompletnie uleciał mi z pamięci.