Film opowiada historię wielokrotnego mordercy z połowy 19 wieku w Hiszpanii. Absolutnie nie podobała mi się gra Juliana Sandsa (którego grę w wielu innych filmach bardzo sobie cenię) - kompletnie bez wyrazu, nijaka; równie dobrze na jego miejscu mogła być kłoda drewna. Podobnie aktor grający Antonia (ten łysy) był słabiusi - grał po prostu źle. Gra innych aktorów na szczęście jest godna pochwały - bardzo ekspresyjna i soczysta.
W filmie "Romasanta" powoli krok po kroczku dowiadujemy się coraz więcej, by pod koniec zorientować się w pełni o co chodzi. Ta powolność (mała wartkość akcji) powoduje, iż trzeba być osobą cierpliwą, by spokojnie oglądać ten film. Poprowadzenie całej opowieści jest według mnie jak gra pana J.Sandsa - nijakie, mało wciągające; zapewne część oglądających może na tym filmie usnąć. Parę krwawych momentów czy też zdjęcia z wymoczkowatymi wilkami szczerzącymi kły, to za mało, by wybudzić lub przestraszyć widza.
Plusami filmu (oprócz wspomnianej dobrej gry aktorskiej) są: fajny klimacik, ładne zdjęcia i plenery, oraz dbałość o szczegóły i realia w kwestii rekwizytów i kostiumów.
Ważne - to nie jest film o wilkołakach, więc fani tej tematyki nie będą usatysfakcjonowani. (Niby jest jakaś scena związana z wilkołakową przemianą, ale to bez większego znaczenia dla fabuły.)
W moim pryw. rankingu tylko 5pkt/10 = trójka.
p.s. Mimo, że film jest prod. hiszp. to aktorzy mówią w jęz. angielskim.