Rok 1968 rodził pokusy współczesnego odczytania tragedii Szekspira w duchu hippisowskiego buntu wobec pokolenia starszych. Tymczasem Franco Zeffirelli postawił na film kostiumowy, tradycyjnie zrealizowany, niespieszny - i wygrał! Powstała najlepsza w historii kina ekranizacja ''Romea i Julii'' i jedno z najwspanialszych odczytań Szekspira w ogóle na ekranie. Wszystko w tym filmie zachwyca, bo też nie trzeba silić się na eksperymenty formalne i krzykliwy obraz w duchu MTV, by nieszczęście kochanków z Werony przemówiło do widza. Miłość i śmierć są nieśmiertelne, i jeśli tak można kochać i umierać już tylko w kinie, to ja nie chcę z niego wychodzić. Najprostsza w świecie historia - dwoje zabiło się przez miłość, - a jakie to piękne, jaki cudowny spektakl wokół tego wytworzono. Naprawdę poruszający film i bynajmniej nie jest zbytnio sentymentalny. Cudo!