film pięknie zagrany, z genialnymi zdjęciami i muzyką, wspaniała Jankowska - Cieślak. ale czemu zakończenie jest takie... nieskończone?
Mam dokładnie takie same uczucia... Cudowna gra i zdjęcia, ale przeszkadza mi właśnie to zakończenie i też lekko nienaturalna bądź co bądź nagła zmiana uczuć do męża. Chyba obejrzę jeszcze raz... Może po prostu nie zrozumiałam do końca.
W miare jak akcja postepuje coraz wyrazniej mozna odczuc, ze film nie bedzie mial zakonczenia. W pogoni za prawda nie zdobywamy tutaj nawet marnych ochlapow; historia generalnie nie ma jednego autora, wiec prosty scenariusz nie istnieje. To nie jest film o poszukiwaniu rozwiazania zagadki, to obraz o szali domyslow przewazajacej zaufanie zyciowej wagi.
Zakończenie jest po prostu daremne, nie wiemy czy główna bohaterka wróci do domu? czy pojedzie gdzieś dalej?, jak wróci do domu to czy mąż ja przyjmie z powrotem? czy nie? Czy sobie wybaczą? czy nie? W zasadzie nic nie wiadomo i tyle.
Już nawet nie razi fakt nie rozwiązania zagadki, ale film jest zupełnie nie dopowiedziany, a szkoda.
Co do nagłej zmiany uczuć to nie wiemy co było na kartce, którą bohaterka czytała może tam były informacje, które naprowadziły ją na jakiś trop? Dziwi mnie też brak chęci rozwiązania zagadki, kto podrzucił tę kasetę w prezencie. Ciekawe, że głównych bohaterów to nie obchodziło, kto z ich przyjaciół aż tak bardzo chciał "namącić" w ich życiu.
Czytam te posty i nie wierzę. Co do kartki o której wspomina Bolek84 to Joanna ją czyta i jasno z niej wynika, że jej mąż jest UB. Jest tam prośba o biały materiał w czarne bodaj kropki. Później widzimy zdjęcia ślubne, gdzie suknia bohaterki jest uszyta z takiego materiału. Daty też się zgadzają. Mniejsza o to bo to tylko pretekst. Zakończenie jest świetne i najlepiej pasuje do kompozycji filmu. No i zmusza do refleksji, myślenia.
Tak ale zaraz dodaje, jeżeli dobrze pamiętam, że to nie jego pismo! Wydaje mi się, że w żadnym razie nie chodzi tu o udowodnienie czegokolwiek, raczej o brzemię jakie nosi społeczeństwo.
nie do końca wiadomo, czy ona rezygnując z dalszego wynajmu mieszkania wróci do domu i do męża, czy wyruszy gdzieś dalej.
wydaje mi się, że Joanna zakłada wtedy płaszcz właścicielki mieszkania i nawet chyba jej perukę... tak jakby chciała stać się kimś innym? przecież ona przechodzi jakąś przemianę lub też jest to zobojętnienie, nie tylko tracenie zmysłu smaku, ale w ogóle...może niewiara w kogoś kochanego przez 40 lat?
Czytaj, Kochanie, ze zrozumieniem, a najlepiej filmy oglądaj, starając się je zrozumieć... Film nie daje odpowiedzi na to pytanie, jak już ktoś tu napisał - wcale zresztą nie porusza tej kwestii. Dotyka zaś problemu pojawiających się domysłów, nieudowodnionych podejrzeń względem najbliższej osoby, które wywołują w człowieku niepewność i psują wzajemne relacje.
To ty oglądaj ze zrozumieniem :p
Wiadomo, ze donosił już od środka filmu:
- dostała od historyka kartkę z odręcznym zleceniem męża do UB na materiał w kropki - w tym samym miesiącu brała ślub, i jak przeglądała zdjęcia ślubne - to była w sukience z tego materiału - już wtedy wszystko było jasne !!!
- potem zachowania męża i inne dowody (m.in. ten facet na końcu "kolega z klasy" - ehe...... który wszystko może załatwić...) to potwierdzały.
no ludzie, właśnie końcówka nic nie wskazuje! nawet więcej, końcówka niczego nie wyklucza.
bo w kinie nie zawsze wszystko trzeba wskazywać.
jak chcecie mieć wszystko jasne, to trzeba oglądać m jak miłość i wtedy wiadomo, że hanka mostowiak zmarła przez makulaturę!
Ostatnim zdaniem zdyskwalifikowales się jako równorzedny partner do jakiejkolwiek powaznej dyskusji.
no bez urazy proszę,
może dlatego tak napisałem, że nie lubię całkiem poważnych dyskusji o nie całkiem poważnych sprawach ;-)
Końcówka nie musi wskazywać (choć wskazuje), bo już od połowy wiadomo, że był... Co wy oglądaliście?
- dostała od historyka kartkę z odręcznym zleceniem męża do UB na materiał w kropki - w tym samym miesiącu brała ślub, i jak przeglądała zdjęcia ślubne - to była w sukience z tego materiału - już wtedy wszystko było jasne !!!
- potem zachowania męża i inne dowody (m.in. ten facet na końcu "kolega z klasy" - ehe...... który wszystko może załatwić...) to potwierdzały.
Mysle ze nie ma w ogole znaczenia czy był czy nie był, bo nie o to tutaj chodzi. Nawjazniejsze jest, jak to wpłynęło na ich małzeństwo. I cieszy mnie, ze zakońćzenie było właśnie takie. Gdyby robili w Hajlawju, to by wszystko musiało być podane na tacy, tak zeby najgłupszy debil mógł zajarzyć a na koniec byłaby muzyczka i gorący pocałunek. :D
Zgadzam się z Szarobure! A takie zakończenie (czy to filmu, czy książki), nazywa się zakończeniem otwartym. Mnie uczyli już o tym w podstawówce... no ale to była normalna szkoła podstawowa - 8 klas. Zakończenie otwarte zmusza do myślenia, do zadawania sobie pytań, do samodzielnego wnioskowania i dopowiadania sobie dalszych losów bohaterów. Nie mam nic przeciwko "Happy Endom" w kinie, ale życie takie nie jest i nigdy nie będzie, bo życie to istna sinusoida, która ciągle się zmienia. A jeżeli jest coś dopowiedziane do końca, to - zwłaszcza - w przypadku filmu psychologicznego, czy dramatu, spłyca całą historię i przebieg wydarzeń do jakiegoś totalnego bezsensu. To nie jest kino amerykańskie, zrozumcie! To nie jest kino amerykańskie! To nie jest ta wrażliwość! To nie ta wrażliwość!