PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=9308}

Rzymskie wakacje

Roman Holiday
7,9 62 700
ocen
7,9 10 1 62700
7,7 24
oceny krytyków
Rzymskie wakacje
powrót do forum filmu Rzymskie wakacje

Zabawa!

ocenił(a) film na 7

Uwaga. To jest topic, w którym swoje opinie na temat tego tytułu, będą wyrażać uczestnicy naszej zabawy filmowej.

Chcesz dowiedzieć się na czym polega zabawa? Patrz tutaj: http://www.filmweb.pl/blog/entry/443031/Zabawa.html

Dyskusje z uczestnikami zabawy i komentarze do ich opinii są mile widziane.

ocenił(a) film na 10
KYRTAPS

"Miłość w Wiecznym Mieście"


"Persona" Ingmara Bergmana, "Trzy kobiety" Roberta Altmana, "Na wschód od Edenu" Elii Kazana...Co może łączyć ze sobą te trzy filmy? Tematyka? Poniekąd tak, jednak nie o to chodzi. Łączy je to, że wszystkie z całą pewnością są arcydziełami, wybitnymi filmami docenianymi przez krytyków i widzów, a także mającymi olbrzymi wpływ na światową kinematografię. Ale jest coś jeszcze, coś, czego tak na pierwszy rzut oka nie widać. To gatunek. Każdy z tych trzech filmów jest bowiem dramatem. Więc czy to znaczy, że film lekki, rozrywkowy i przeznaczony do łatwego "strawienia" nie może być arcydziełem? A co, jeśli w dodatku jest komedią romantyczną? Jeśli popatrzymy na to, co obecnie serwują nam filmowcy (szczególnie Amerykanie), śmiało można powiedzieć: nie. Jednak kino nie powstało teraz, ani nawet kilka czy kilkanaście lat temu. Mamy przecież coś, co zwie się klasyką, i to właśnie tam należy poszukać właściwej odpowiedzi. A jest ona w gruncie rzeczy bardzo prosta: tak, komedia romantyczna może być arcydziełem. Dowód? Proszę bardzo! Obejrzyjcie "Rzymskie wakacje" Williama Wylera.

Ale cóż w tym filmie jest takiego wyjątkowego, żeby nazywać go arcydziełem? W porządku, może to być bardzo dobra komedia romantyczna (zdarza się), może być nawet więcej niż bardzo dobra (też się zdarza, chociaż rzadko), ale czy od razu trzeba używać tak wielkich słów? Być może niektórzy nie zgodzą się z tym, ale moim zdaniem - i nie tylko moim - trzeba.

"Rzymskie wakacje" to historia księżniczki Anny (Audrey Hepburn), która w towarzystwie sporego orszaku składającego się z najróżniejszych doradców i służących podróżuje po Europie. Powoli ma jednak dosyć tej dworskiej etykiety i życia według sztywnych reguł. Dlatego też, podczas wizyty w Rzymie, ucieka ze "złotej klatki", by po raz pierwszy zakosztować prawdziwej wolności. Wędrując nocą po mieście, spotyka pewnego przystojnego dziennikarza, Joe Bradleya (Gregory Peck), który, bojąc się o jej życie i będąc gentlemanem w każdym calu, zabiera ją do swojego skromnego mieszkania. Wkrótce dowiaduje się, kim jest dziewczyna, więc postanawia jej towarzyszyć, wietrząc okazję do napisania świetnego artykułu.

Brzmi trochę schematycznie, prawda? Możliwe, ale w przypadku filmu z 1953 roku taki zarzut nie przejdzie. To chyba oczywiste, że późniejsze produkcje czerpały garściami z "Rzymskich wakacji". Na przykład taka "Córka prezydenta" ("Chaising Liberty") z Mandy Moore to praktycznie remake filmu Wylera. Jednak żaden z tych filmów nigdy nie dorównał "Rzymskim wakacjom". I jestem pewien, że nie dorówna. Nie ma szans, skoro ten film ma najlepszy scenariusz spośród wszystkich, jakie posiada ten gatunek. Wiele scen z "Rzymskich wakacji" przeszło do historii kina. Chociażby ta, w której księżniczka Anna i Joe wkładają ręce do Ust prawdy. Legenda głosi, że każdy, kto wsunie tam swoją dłoń i skłamie, nie będzie mógł jej nigdy wyjąć. A przecież zarówno Anna, jak i Joe nie powiedzieli sobie prawdy, kim naprawdę są. Moim zdaniem to jeden z najlepszych epizodów w całej kinematografii. W filmie jest też jedna - z pozoru błaha - scena, którą późniejsi twórcy powielali niezliczoną ilość razy. Chodzi o fragment, w którym Anna idzie do fryzjera, by ściąć włosy, co można uznać za oznakę dojrzałości, symboliczne przejście w okres dorosłości. I rzeczywiście, późniejsze decyzje, które podejmie księżniczka potwierdzą fakt, że nie jest już nieodpowiedzialnym dzieckiem. Ta scena jest niejako zapowiedzą tego, jak zakończy się film. Podobnie jak tytuł - w końcu wakacje nie trwają wiecznie. Jednak trzeba zauważyć, że jest on bardzo przewrotny, ponieważ Rzym, jak wiadomo, nazywany jest Wiecznym Miastem. To kolejny dowód na to, że kiedyś filmowcy bardziej zwracali uwagę na szczegóły, tym samym tworząc dzieła przewyższające większość współczesnych produkcji o miliony lat świetlnych. Bo czy dzisiaj ktoś w ogóle pomyślałby, żeby komedii romantycznej dać tak niehollywoodzkie zakończenie, jak w przypadku "Rzymskich wakacji"? Właściwie to nawet wtedy chyba nikt by na to się nie zdecydował.

Oprócz scenariusza, w komedii romantycznej najważniejsza jest także obsada, więc tutaj również wypada o niej wspomnieć. Nawet trzeba. Żeby zrobić przynajmniej dobry film z tego gatunku, należy zaangażować sympatycznie wyglądających i atrakcyjnych aktorów. Najlepiej gwiazdy (większe lub mniejsze), choć niekoniecznie. Pod tym względem "Rzymskie wakacje" nie różnią się od innych produkcji, co jednak jest zaletą, a nie wadą. Gwiazdą jest tutaj Gregory Peck, który wówczas był u szczytu kariery. Rola Joe Bradleya przyniosła mu jeszcze większą popularność. Ale z całą pewnością objawieniem i największym plusem filmu była Audrey Hepburn, która zagrała księżniczkę Annę niezwykle naturalnie, z wdziękiem, jakby naprawdę nią była. Aż trudno uwierzyć, że to był jej debiut. Debiut, który przyniósł jej Oscara. Kolejne filmy udowodniły, że była to nagroda całkowicie zasłużona.

Znakomity scenariusz, który potrafi zarówno rozśmieszyć, jak i wzruszyć, perfekcyjna reżyseria, piękne widoki (sfilmowane w czarno-białej kolorystyce, co dodaje im uroku), oryginalne zakończenie wymykające się schematom narzuconym gatunkowi, a przede wszystkim genialne wręcz aktorstwo - to wszystko sprawia, że "Rzymskie wakacje" to nie tylko najlepsza komedia romantyczna na świecie, ale także prawdziwe arcydzieło, które należy docenić.

10/10

ocenił(a) film na 7
KYRTAPS

Bardzo dobra, prosta, romantyczna historia. Przewidywalna, urocza, słodka i przyjemna.
Nieźle zagrany i zrobiony obraz, który trafi do całej rodziny w niedzielne popołudnie.
Rozrywka, magia kina z najwyższej półki. Film, dzięki któremu można zakochać się w czarno-białych uroczych, klimatycznych historiach.
Nie jest to żadna rewolucja, nie ma tu jakiś specjalnie głębokich przemyśleć, a mimo wszystko uważam, że Rzymskie wakacje warto docenić i poddać się ich urokowi.

8 /10

ocenił(a) film na 10
KYRTAPS

Cieszę się, że doceniłeś "Rzymskie wakacje", ale mam kilka zastrzeżeń do twojej recenzji. Napisałeś, że film jest przewidywalny, a poza tym to żadna rewolucja - no i pomyliłeś się. Przewidziałeś zakończenie? Wątpię. Chociaż z drugiej strony mogłeś - przecież napisałem o tym w mojej recenzji, no i czytałeś (tak mi się wydaje) moją rozmowę z Shhh. Ale dla człowieka, który podchodzi do tego filmu, niczego o nim nie wiedząc, zakończenie z pewnością będzie zaskakujące. Zaskakujące i nietypowe, biorąc pod uwagę, że to komedia romantyczna. Widziałeś jakiś film z tego gatunku, który kończyłby się nieszczęśliwie? Może jest kilka, ale trzeba zauważyć, że powstały one później. Dlatego w pewnym sensie można nazwać ten film rewolucją. W ogóle cały scenariusz jest oryginalny (przynajmniej jak na tego typu film). Wbrew pozorom bohaterowie nie muszą przezwyciężać żadnych przeciwności losu, żeby być razem, ponieważ nie wiedzą nawet, czy to miłość, czy tylko zauroczenie, które ma szansę przerodzić się w nią. W innych filmach mamy nadmiernie ckliwe i melodramatyczne sceny - tak jakby każdy przeżywał wielką miłość od pierwszego wejrzenia. Bohaterowie przeżywają to wszystko wewnątrz. Ale jak bardzo, tego nie wiemy. Po drugie oni wiedzą od początku, że ich związek nigdy nie miałby szans - dlatego też nie walczą (co również jest oryginalne). Inne komedie romantyczne starają nam się powiedzieć, że w życiu najważniejsza jest miłość, gdy tymczasem "Rzymskie wakacje" podchodzą to tego inaczej, bardziej racjonalnie: owszem, miłość jest ważna, ale trzeba pamiętać, że nie tylko ona. W dzisiejszym świecie komedia romantyczna, która wychodzi z takiego założenie nie ma szans na sukces. Właściwie wtedy też nie. A jednak "Rzymskim wakacjom" udało się. I dlatego dla mnie to jest najlepsza komedia romantyczna na świecie, ba, to jest prawdziwe arcydzieło.

ocenił(a) film na 7
Mr_Myers

W tym filmie bohaterowie zachowują się naturalnie i rozsądnie, za co mu chwała. Nie ma tu naciąganych scen i sztucznego biegu wydarzeń, więc zakończenie wydaje mi się naturalną koleją rzeczy, którą łatwo przewidzieć. Po prostu ten scenariusz jest dobry, a inne złe. Zły scenariusz [w komediach romantycznych] przyjąłeś za normę, więc stąd twój zachwyt tym dziełem
Nie czytałem twojej rozmowy z Shhh.

ocenił(a) film na 10
KYRTAPS

A ja jednak będę twierdził, że zakończenie jest nieprzewidywalne. Do wyboru były dwie opcje: zostanie z nim albo nie zostanie, ale to coś innego. Jasne, to, co nam zaserwowano wydaje się naturalną koleją rzeczy, jednak trzeba pamiętać, że to komedia romantyczna, a te żądzą się własnymi prawami:) Więc nawet jeśli zakończenie nie można uznać za nieprzewidywalne (w końcu chyba każdy pomysli, że tak może się skończyć, choć w gruncie rzeczy nie będzie wierzył w to), to przynajmniej za oryginalne. Melodramat może mieć taki koniec, ale komedia romantyczna...?

"Zły scenariusz [w komediach romantycznych] przyjąłeś za normę, więc stąd twój zachwyt tym dziełem"
Poniekąd masz rację, ale nie do końca. Bardzo lubię komedie romantyczne, ale przeważnie te z lat 40-tych, 50-tych czy 60-tych. A większość z tych filmów posiada bardzo dobre scenariusze (np. "Miłość po południu" czy "Sabrina", notabene w obu również wystąpiła Audrey Hepburn:)). I to właśnie z nimi porównywałem "Rzymskie wakacje". Dlatego myslę, że scenariusz tego filmu jest prawie genialny:)

ocenił(a) film na 7
Mr_Myers

Bardzo film lubisz, wiec go wychwalasz :)

ocenił(a) film na 10
KYRTAPS

Ty bardzo lubisz "Stalkera". Czy to znaczy, że nie wierzysz w to wszystko, co o nim pisałeś?:) Albo może wierzysz, tyle tylko, że to nie był główny powód tego, że dałeś mu 10/10.

ocenił(a) film na 7
Mr_Myers

Chodzi o to, że przy Rzymskich wakacjach ja piszę dokładnie to samo co ty, tylko że ty sie tym podniecasz, a na mnie to nie robi wrażenia.

Stalker to jeden z najgłębszy, najbardziej zagadkowych i najgenialniejszych filmów jakie widziałem. Ja go nie lubie. Nie jest on sympatyczny, wręcz dreczy mnie, bo cały czas o nim myśle i nie daje on mi spokoju, a jak go oglądam to przeżywam coś czego nie da się opisać. Uderza on mnie swoim geniuszem.

ocenił(a) film na 10
KYRTAPS

Pewnie, że się podniecam "Rzymskimi wakacjami"! Dlaczego? Ponieważ czuję mniej więcej to samo, co ty przy "Stalkerze". A nawet więcej, bo ja dodatkowo lubię ten film:) Nie, ja uwielbiam ten film!!!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones