Niezwykle ironiczny film, w którym na pytanie czy wielki artysta może być jednocześnie kanalią, reżyser odpowiada twierdząco.
W zasadzie jest to komedia, ale bardzo miejscami gorzka, tak jak to często bywa w życiu. Tyle, że Allen szyderczo przedstawił losy fikcyjnego muzyka, choć początek filmu zdaje się mówić widzowi co innego. I na tym polega m.in. bezczelność ale i wdzięk "Słodkiego drania". A gra Seana Penna - palce lizać.