rewelacyjna produkcja - wspaniałe aktorstwo, muzyka, fabuła, montaż. Nic tylko polecać!
A ja zagadzam się z neo_again. Przyjemny, familijny niemal filmik akurat na niedzielne popołudnie, ale zbyt wiele tu politycznej poprawności, zbyt wiele scen nachalnie wyciskających łzy, zbyt wiele schematów, żeby okręśłić ten obraz mianem "rewelacyjnego".
candlekeep a nie wydaje Ci się, że w czasach tak kiepskich produkcji filmowych służące rzeczywiście błyszczą, oferując naprawdę dobre kino? ja patrzę na to także przez taki pryzmat. pozdrawiam
Nie, chyba jednak nie zdecydowałbym się na określenie "błyszczą". Nie uważam Służących za zły film - jak powiedziałem, jest całkiem przyjemny i miło się go ogląda, ale zbyt duże nasycenie "słusznymi wartościami" powoduje, że nabieram dystansu i trochę to psuje odbiór. Podobne odczucia miałem np. wobec Amistad. Nadmiar i przesyt poprawności psuje czasem bardzo dobre filmy.
Również podrawiam :-)
nie uważam żeby był to film "przyjemny" i że "miło się go ogląda". w tym filmie jest zawarte jak odnoszono się do ludzi innej rasy. i jest to na prawde smutne, że problem rasizmu nie istniał tylko w latach, w których ukazany jest ten film, ale ciągle istnieje. i własnie takie filmy powinny powstawać by uświadomić ludziom jak poważny to jest problem.
Pokazane to jest w naiwny, tendencyjny sposób co powoduje że nie można brać tego na poważnie i można traktować właśnie jako przyjemny filmik na wieczór.
Mnie ten film skłania do refleksji i chyba ostatnim przymiotnikiem jakiego bym użyła, żeby go określić jest "familijny". Podejrzewam, że w założeniu nie miał być też przyjemny, wręcz przeciwnie - ma pokazać jak podli potrafili być ludzie, a co gorsza uświadamia, że nadal jeszcze są. Jak dla mnie BARDZO dobry film który wzrusza, nie przesłodzoną historią miłosną, a prawdą, która kole w oczy.
No, ja znam kilka innych przymiotników, które jeszcze mniej pasują do tego filmu. Np. BARDZO dobry. "Niezły" w zupełności wystarczy.
Przecież to nie jest ani szczególnie głęboki film, ani jakoś szczególnie poruszający. Ot, w dość przystępnej formie podany moralitet głoszący dość powszechnie znane prawdy, podlany politycznie poprawnym sosem, gdzie od początku wiadomo, kto jest zły, kto dobry. I nie wymagający szczególnego wysiłku intelektualnego - bo od razu wiemy, kogo wspierać, komu kibicować i nad kim ronić łzy wzruszenia. Właśnie... familijny - żeby razem z nieco starszą dziatwą zasiąść i posłuchać opowieści o tolerancji (lub jej braku).
''ale zbyt wiele tu politycznej poprawności''
Byłbyś na tyle miły, aby to rozwinąć?
Zauważyłam ostatnio bardzo dziwną rzecz. Otóż hasło ''poprawne politycznie'' rzuca się na prawo i lewo, choć najczęściej w sytuacjach absurdalnych. I ta sytuacja również jest absurdalna. Powiedz mi, dlaczego nie mieliby pokazywać tego, jak biali Amerykanie obchodzili się z czarnymi? W tamtych czasach właśnie tak było, więc proszę, nie rzucałymi tu pustymi wyrażeniami. Ten film ma konkretny wątek, a jest nim dyskryminacja murzynów ale to nie znaczy, że jest czarno-biały. Mamy tu zarówno dobrych miałych, jak i złych czarnych. Owszem, złych białych jest więcej, ale to dlatego, iż w takim społoczeństwie właśnie oni dominowali.